Literaci XXI wieku — część I

W jakiej kondycji jest współczesna polska poezja? Jak odnieść sukces nie tracąc siebie? Czy żądza nagród i konkursy literackie zdominowały myślenie o literaturze? Rafał Różewicz — poeta i redaktor. Autor trzech tomów poetyckich. Nominowany do Nagrody Kulturalnej Gazety Wyborczej „wARTo” 2017. Wyróżniony w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” 2015.
[Na zdjęciach; Rafał Różewicz. Żródło: materiały prasowe]

rozewicz2
rozewicz
Rafał Różewicz
różewicz
Rafal_Rozewicz
rafal-rozewicz-piec-wierszy
rafal-rozewicz-piec-wierszy-opt.wroclaw
previous arrow
next arrow

Portal Emoralni: nakładem Wydawnictwa J, pod red. Jacka Bieruta, ukazała się twoja książka „Po mrok”. To trzecia książka-tomik w Twoim dorobku, że przypomnę: „Product placement” (Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2014) i „Państwo przodem” (Fundacja Duży Format, Warszawa 2016). Zanim zapytam dokładnie o koncept i wymowę książki wspomnę, że znamy się ze sfery literackiej i ta sfera przecięła nasze drogi jakiś czas temu, kiedy to zaproponowałeś mi publikację w wydawnictwie „2Miesięcznik. Pismo ludzi przełomowych”, w którym byłeś redaktorem i na którego łamach publikowało wielu interesujących autorów.
Jak patrzysz z perspektywy na tamtą część drogi — to były chyba Twoje początki obcowania z poezją? Kiedy zacząłeś zabierać głos w literaturze — zarówno twórczo,  jak i redaktorsko? Jesteś rocznikiem ’90, a wiem, że zainteresowania Pisma obejmowały poetów, pisarzy, dramaturgów z przełomu lat 80 i 90, tzn. urodzonych w tym czasie. Można rzec — czasie transformacji… Czy jako redaktor czujesz się  jak „ryba w wodzie”? Czy jest to równowaga dla poezji, bo — wiadomo — czasami trzeba odskoczni od poezji, która nieraz przemyca tematy trudne, metafizyczne, społeczne, ze sfery uczuciowej, fizycznej, czy też wstrząsające, szokujące.

Poezją zacząłem interesować się w liceum, tj. w wieku 16 lat. Rok 2006. Jeśli natomiast uznać aktywność literacką na portalach poetyckich za początki brania udziału w dyskusjach, to wychodzi na to, że to były jeszcze czasy nastoletnie, czasy wspomnianych pierwszych „doznań poetyckich”. Pierwsze wypowiedzi pod czyimiś wierszami, oceny, kłótnie… Recenzje i prawdziwe głosy w debatach przyszły na początku studiów. O ile się nie mylę recenzją debiutowałem w „Arteriach”, zaś tekstem, który mogę uznać za mój wkład w jakąkolwiek debatę — w „Biurze Literackim”. To były lata 2009/2010. Studiowałem dziennikarstwo i te sfery, literacka oraz dziennikarska, naturalnie się u mnie przecięły.
Redakcją zainteresowałem się później. Po studiach pracowałem w miejscu, w którym zajmowałem się m.in. redakcją biuletynu gospodarczego. Na jego łamach przeprowadzałem wywiady z prezesami, dyrektorami, mówiąc szerzej „ludźmi sukcesu”. Choćby z ówczesnym prezesem KGHM-u na temat kopalni odkrywkowych w Chile, czy psychologiem Wojciechem Eichelbergerem… Rozmawiałem nawet na temat rynku bram garażowych, a więc rozrzut tematyczny był u mnie kolosalny. I na pewno to było dalekie od poezji. Niemniej to właśnie wtedy pomyślałem o stworzeniu pisma literackiego. I nie chwaląc się, lecz podpierając się faktami, udało mi się stworzyć pismo kultowe, którego zręby powstały w ciągu jednej wielkanocnej nocy.
W tamtych latach miałem na pewno więcej sił, jeśli chodzi o redagowanie, zarazem i mniej codziennych obowiązków… Jednak dziś nie uznałbym tego za odskocznię, moim zdaniem zarówno poezja, jak i redakcja pisma literackiego mocno się u mnie zazębiały. A więc równowaga? Raczej tak, lecz zarazem przeciwwaga dla redakcji biuletynu gospodarczego.

Jesteś laureatem wielu konkursów literackich, przypomnę nagrody XXIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. K.K. Baczyńskiego 2014, XI Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego „Złoty Środek Poezji” 2015, a także nominacji do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius również w 2015. Jak się czujesz jako doceniony artysta, poeta w środowisku dość rozbudowanym w dzisiejszych czasach?

To na pewno jest miłe, ale to tylko nagrody, wyróżnienia, które interesują garstkę pasjonatów i wzbudzają szacunek w jednej grupie… Mogę je sobie dopisać do biogramu wysyłanego do pism literackich, ale już w CV nie wyglądają one zbyt poważnie. Nie jestem bowiem zawodowym literatem, pracuję gdzie indziej, w „czymś innym”. Choć nie powiem: z tych wszystkich nominacji wyliczyłem, że około 40 tysięcy przeszło mi koło nosa (śmiech). Bo dotychczas zawsze byłem nominowany. A szkoda, bo miałbym na rehabilitację i zapas leków na astmę. Może nawet na wycieczkę? Marzy mi się Urugwaj.

Czy nagrody dodają pewności, skrzydeł, słuszności drogi, którą się obrało? I czy czasami wzbudzają pożądliwość walki o kolejne laury?

Jeśli już wyzbędziemy się żądzy nagród, mówienia wszystkim wkoło, że jest się laureatem, chęci wyjścia poza określoną grupę, którą autentycznie to interesuje — to tak. Środowiskowe nagrody myślę, że są ważne, bo pozwalają w tym środowisku dość sprawnie funkcjonować. Faktycznie dowartościowują. Po nominacji do Silesiusa miałem sporo zaproszeń na festiwale, z których chętnie korzystałem. Zawsze był z tego dodatkowy pieniądz. Na pewno im częściej jest się nominowanym czy laureatem, tym częściej zapraszają na festiwale i płacą honoraria za występy. Nominacja otwiera parę drzwi, ale tylko na chwilę. Bo przecież co roku są nowi nominowani, nowi laureaci, których trzeba zaprosić i pokazać światu. Rozumiem to doskonale.
Ważne tylko, żeby swojego pisania nie ukierunkować na nagrody. Żeby nie pisać myśląc o nich. Bo wtedy faktycznie zaczynamy brać udział w wyścigu szczurów, rośnie zawiść, żądza poklasku, a to niezdrowe, bo jesteśmy małą grupą i jeszcze wszyscy się pozabijamy.

Dlatego, trochę na przekór, wspólnie z moją narzeczoną — Natalią Dziubą — powołaliśmy do życia własną nagrodę FEJM, którą przyznajemy za najlepszy poetycki debiut roku. Staramy się to robić dość profesjonalnie, ale jednocześnie chcemy przypomnieć, że te wszystkie nagrody i nominacje są tak naprawdę formą środowiskowej zabawy. Nasza nagroda nie jest w nikogo konkretnie wymierzona, raczej w system nagród. Bo wyróżnienia zdominowały myślenie o literaturze. Inspiracją dla nas była jednak Nagroda Otoczaka Jerzego Suchanka. Przy okazji chcę zdementować plotki, jakoby nasza nagroda była konkurencją dla Nagrody Browar za debiut (której skądinąd jestem laureatem). My się z „Browarem” lubimy, wymieniamy informacjami o nowościach wydawniczych, co więcej Nagrodę FEJM przyznaje dwuosobowe jury, a Browara — publiczność. To zasadnicza różnica. Obie nagrody należy jednak uznać za przykład oddolnego działania młodych. „Nie palcie komitetów, zakładajcie własne”. Tak to wygląda.

Przypomnę również, że publikowałeś w wielu ogólnopolskich pismach literackich zarówno internetowych, jak i papierowych. Twoje wiersze były tłumaczone na ukraiński i rosyjski. Czy chciałbyś się zmierzyć z kolejnymi tłumaczeniami, może na języki zachodnioeuropejskie? W antologiach zagranicznych, powiązanych z różnymi środowiskami twórczymi, o odmiennej konwencji, retoryce?

Moim marzeniem jest zostać przetłumaczonym na „małe” języki. Litewski, estoński, węgierski itp. Szczerze powiedziawszy nudzi mnie angielski, bo jest wszędzie — w naszym kraju to taki drugi polski (śmiech), więc tłumaczenie na ten język nie byłoby dla mnie aż tak ekscytujące, mimo że miłe. Choć powiem ci, że wysyłam swoją najnowszą książkę do Turcji. Prosi o nią osoba w Stambule zajmująca się poezją i filozofią.

Pochodzisz z Nowej Rudy, jak oceniasz scenę literacką w tamtych stronach?

No tak, z okolic Nowej Rudy mamy noblistkę — Olgę Tokarczuk, więc nie ma nawet co porównywać (śmiech). Mówiąc jednak poważnie i obiektywnie: nasza scena literacka jest silna. Ziemia kłodzka obfituje w talenty. W Nowej Rudzie mieliśmy świetnego poetę Zygmunta Krukowskiego, który za życia wydał zaledwie jeden arkusz i jedną książkę poetycką. Przestał publikować z własnego wyboru, ale teraz mamy coroczny konkurs jego imienia. Mamy Davida Magena (wydawcę, kronikarza, poetę), Bartka Zdunka, dziś mieszkającego w Warszawie, w Szalejowie Maćka Bobulę, oczywiście Karola Maliszewskiego, który z niesłabnącą pasją aktywizuje nasz region. Przypomnę, że lata temu w Kłodzku odbywały się Kłodzkie Wiosny Poetyckie, na które przyjeżdżały poetki, poeci z całej Polski, dziś będący w podręcznikach. Z Kłodzka byli Jan Kulka i Anna Zelenay, trochę dalej, bo w Wałbrzychu mieszkał Marian Jachimowicz, tam też urodził się bodajże Piotr Sommer.
Wracając jednak do Nowej Rudy, od prawie trzydziestu lat odbywają się u nas Noworudzkie Spotkania z Poezją, o których z wypiekami na twarzy czytałem w bibliotece miejskiej, kiedy zaczynałem moją poetycką przygodę (bo spotkania te gościły ważnych poetów i grupy po 89 roku, jak Bohdana Zadurę, Klarę Nowakowską, Romana Honeta, czy grupę Na Dziko). W wydawanych z tej okazji antologiach jeszcze dziś można znaleźć wiersze Krzysztofa Siwczyka (utworu z noworudzkiej antologii nie doszukałem się w żadnej jego książce), czy nawet Wojciecha Kuczoka, aktualnie znanego prozaika. Noworudzianie interesują się sztuką, poezją, to tutaj urodziła się Edyta Geppert, przez kilka lat mieszkała Anna German (w bloku moich dziadków bądź tuż obok!). Długo by wymieniać… A przecież jest jeszcze potężny Festiwal Góry Literatury.

Znając trochę Twoje wiersze wiem, że są one konceptualne, dotykają współczesnych tematów, realiów, często o formie klasycznej, czasami o dedykowanym rysie. W jakiej poetyce lubujesz się najbardziej i jak przebiega Twój proces twórczy?

Lubuję się w pisaniu o przedmiotach codziennego użytku. Moim mistrzem jest Miron Białoszewski, ale dużo zawdzięczam też Nowej Fali. Staram się jednak od tego odchodzić, trzy książki poetyckie to już dużo, mimo że w każdej z nich podchodziłem do problemu przedmiotów inaczej. Od „Państwa przodem” bardziej staram się wadzić z językiem, to nie jest już narracyjny opis, zamknięta w utworze opowieść, np. o koszu na śmieci. To są już celowe potknięcia, błędy językowe, neologizmy, bo coraz bardziej pociąga mnie niepoprawność językowa, z której zawsze można wyciągnąć coś ciekawego. Trzymanie się reguł jest nudne. A przecież każdy z nas popełnia błędy, a one coś mówią, o czymś świadczą. Chcę je bardziej wykorzystać w swojej twórczości, a mam wrażenie, że z wiersza na wiersz otwieram się coraz bardziej, coraz bardziej eksperymentuję i ryzykuję. Porzucam jakiś gorset.

Jak piszę? Czasem na telefonie, zazwyczaj na komputerze. Oduczyłem się pisania ręcznie.

Niekiedy wiersz powstaje od razu, ciągiem, innym razem siedzę nad każdym zdaniem. Nie jem wtedy, nie śpię. Kiedyś nad jedną puentą spędziłem cały weekend, nie znalazłem jej, pojawiła się dopiero w poniedziałek rano (śmiech). To ciężka robota, zwłaszcza psychiczna. Ale zawsze zostawiam wiersz do przeczytania na później. Często nanoszę poprawki. Swoje książki projektuję, to są zawsze publikacje, które mają coś wnosić, coś opowiadać. Nad „Po mrokiem” spędziłem 2,5 roku, nad „Product placement” — trzy lata, jedynie „Państwo przodem” napisałem w półtora miesiąca.

Przyznam szczerze, że nie dostałem jeszcze do rąk Twojego najnowszego tomu, jak mógłbyś zachęcić Czytelnika, mnie do podjęcia tej podróży — lektury w głąb Twojego wewnętrznego świata poezji, wielogłosu? I czy jest to poezja spekulacji, konkretu, a może niepewności?

„Po mrok” jest takim zwieńczeniem trylogii o przedmiotach. W tej książce głównym motywem wierszy jest łóżko, opisywane z różnych perspektyw: człowieka leżącego, łóżka jako przedmiotu, osoby odwiedzającej osobę leżącą. Inspirowałem się „Kartoteką” i „Kartoteką rozrzuconą” Tadeusza Różewicza. Ale mam jednocześnie wrażenie, że ten tom jest bardzo aktualny (nie ujmując niczego Kartotekom), dotykam w nim palących problemów, chyba w dość niebanalny sposób. Ba! Czasem nawet humorystyczny.

CzłoRAFAŁ RÓŻEWICZ "Po mrok"
Na zdjęciu: okładka tomu wierszy Rafała Różewicza „Po mrok”. Żródło: materiały prasowe

I jako autor/poeta otwieram się tutaj najbardziej. Tego wcześniej nie było. Czy to poezja niepewności? Każda poezja chyba wynika z wewnętrznego braku stabilizacji. W „Po mroku” nie jest inaczej. Myślę, że jest to poezja jednocześnie konkretu i niepewności, wynikającej z braku konkretów oferowanych przez rzeczywistość.

W końcu pytanie, które musiało paść — co sądzisz o Literackiej Nagrodzie Nobla dla Olgi Tokarczuk? Wiem, że zdania są podzielone… Jako zainteresowany tematem chciałbym wiedzieć, co o tym sądzisz? Czy droga, którą musiała przejść autorka, może być drogowskazem dla młodych?

Po prostu się cieszę. Czytałem Tokarczuk zanim stało się to modne. Na pewno pojawiło się uczucie dumy, ponieważ jest ona związana z moim rodzinnym miastem. Od kilku lat organizuje na naszym terenie wspomniany już tutaj Festiwal Góry Literatury. Nobel może przyczynić się do jeszcze większego zainteresowania festiwalem, ale też samą Nową Rudą. Fajnie by było, gdyby samo miasto na tym zyskało pod względem turystycznym i gospodarczym, żeby ten Nobel jakoś to wszystko ożywił.
Szczerze powiedziawszy nie wiem, jaką drogę Tokarczuk przeszła i ile wyrzeczeń ją to wszystko kosztowało. Na pewno były to lata ciężkiej pracy nad warsztatem. Udało się jej i jest to jakaś wskazówka dla młodych, że będąc z Polski też można odnieść sukces. Tylko trzeba się wyzbyć prowincjonalnych kompleksów.

Do jakich poetów się odwołujesz? Kogo cenisz? Ze starszych i młodszych, polskich, zagranicznych? Kogo czytujesz?

Inspiruję się wspomnianym Białoszewskim, cenię Krynickiego, to jedyny poeta, na którego spotkaniach płaczę. Lubię wczesnego Tadeusza Różewicza, perfekcyjnie skomponowane wiersze Klary Nowakowskiej. Jeśli chodzi o rówieśników: przyglądam się Patrycji Sikorze, która niebawem zadebiutuje, mam sentyment do zmarłego Tomasza Pułki, słabość do wierszy Daniela Madeja. Kilka wierszy Ilony Witkowskiej mną pozamiatało. Z zagranicznych na pewno Reiner Kunze, Robert Bly, Sylvia Plath, Cummings, kapitalna jest poezja bośniacka, afrykańska, choć to już trochę starsze rzeczy. W każdym razie jest tego mnóstwo, w porządku są też Czesi, ale nie jestem psychofanem jak inni (śmiech).
Tak naprawdę czytam teraz więcej prozy, mam ponad sto książek z serii Nike, muszę to przeczytać… Mam takie szczęście, że zazwyczaj trafiam na dobre jakościowo rzeczy.

Co sądzisz o kondycji literatury w ogóle, w obecnej chwili nastawionej jednak na konsumpcjonizm i sukces? Przypomnę jeszcze, że jesteś autorem krytyki pt. Rówieśnicy III RP. 89′ + w poezji polskiej, red. Tomasz Dalasiński, Rafał Różewicz (Biblioteka „Inter-„, Zakład Literatury Polskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika).

Myślę, że jak cofniemy się o sto lat, to też przeczytamy artykuły pełne narzekań ówczesnych intelektualistów na poziom smaku literackiego wśród czytelników czy zjadliwe teksty krytykujące ich czytelnicze wybory. Mam nieodparte wrażenie, że tak było zawsze. Różnica polega chyba na tym, że kiedyś faktycznie istniał ktoś taki jak „czytelnik”, niebędący znajomym / znajomą autora. Na spotkaniach pojawiali się właśnie czytelnicy chcący z czystej ciekawości poznać czyjąś twórczość. Ludzie przypadkowi, zachęceni plakatem, ulotką. Dziś na spotkaniach literackich pojawiają się przeważnie znajomi, „osoby wspierające”. I mimo że chyba takich spotkań jest więcej niż kiedyś, to nie są one adresowane do czytelnika, tylko do znajomych. Dziś spotkanie autorskie to takie nieoficjalne zaproszenie ziomka na piwo. Na czytelnika pomału zaczyna brakować miejsca. I to też świadczy o kondycji literatury. Czytelnik prędzej pójdzie na spotkanie autorskie pisarza przeznaczone dla mas, bo tam będzie czuł się lepiej, jako czytelnik właśnie — masowy, anonimowy, z przypadku, zachęcony bilboardem, a nie jako ktoś obcy w prawie pustej kawiarence, niechciany w kręgu znajomych poety.

Jak oddziałuje poezja na Twoje życie prywatne? Czy masz czas na rodzinę, pracę na etacie, relacje z innymi ludźmi i zwykłe życie?

Staram sobie tak organizować dzień, żeby mieć zawsze czas na czytanie. Pracuję na etacie, więc większość około literackich rzeczy robię w czasie wolnym. Recenzuję, piszę, udzielam się, juroruję. To dość sporo, ale udaje się. Natalia także zajmuje się literaturą, więc nasze życie po godzinach też jest literackie. Żyję literaturą, to prawda, ale mam też spore poczucie obowiązku. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. Do tej drugiej kategorii zaliczam literaturę.

Ostatnie pytanie: Jakie są twoje plany związane z twórczością? Czy daje to poczucie stabilizacji, czy jeszcze Twój głos usłyszymy, czy może zamilkniesz?

Trudne pytanie, sam nie wiem. Aktualnie piszę po raz trzeci swoją powieść, ale nie chcę na tym etapie o niej mówić. Wydanie „Po mroku” pobudziło mnie twórczo, ale nie w sensie poetyckim. Raczej mam tutaj na myśli „bycie w literaturze”: pisanie recenzji, chodzenie na spotkania autorskie, FEJM, prowadzenie spotkań, proza. Ale na pewno jeszcze chciałbym coś napisać, choć przerwa może być dość długa. Jak wspomniałem, zakończyłem pewien etap poetycki w swoim życiu, nie chcę klepać tego samego. Jeśli wrócę to z zupełnie czymś nowym. Mam taką nadzieję.

Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sukcesów.

Z Rafałem Różewiczem rozmawiał Maksymilian Tchoń
22.03.2020 Nowa Ruda

Literaci XXI wieku — wywiad część II

Rafał Różewicz (1990) — poeta. Redaktor naczelny internetowego czasopisma 2Miesięcznik. Pismo ludzi przełomowych (2015-2016). Publikował m.in. w miesięczniku Nowaja Polsza, w Odrze, Wakacie, Arteriach, Akancie, Redzie, Cegle, Szafie, Pressjach, Zeszytach Poetyckich, Pomostach, artPAPIERZE. Nominowany do nagrody głównej XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina 2013 za projekt tomu Product placement. Laureat pierwszej nagrody XXIII Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. K.K. Baczyńskiego 2014. Wyróżniony w XI Ogólnopolskim Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” 2015 na najlepszy poetycki debiut książkowy roku 2014 za tom Product placement. Za ten sam tom był nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius 2015 w kategorii debiut roku, oraz do Nagrody Kulturalnej Gazety Wyborczej wARTo 2015. Nominowany do Nagrody Kulturalnej Gazety Wyborczej wARTo 2017 za tomik Państwo przodem. Tłumaczony na język ukraiński i rosyjski (tłumaczenie: Igor Biełow). Mieszka we Wrocławiu.

Maksymilian Tchoń (1987) — licencjat filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego (STAL) z siedzibą w Krakowie. Jest autorem kilkunastu tomów poezji, m. in.: Wiedziałem (Wyd. Episteme, Lublin 2020), Ziemia złych wyroków (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2019), Kolor po dniu Teoria geocentryczna (Wyd. Episteme, Lublin 2018), Potępiony (Wyd. Nowy Świat, Warszawa 2016), Ars poetica (Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2015), Http (Wyd. Mamiko, Nowa Ruda 2015), Niecierpliwy (Miniatura, Kraków 2013) i innych. Publikował w wielu ogólnopolskich pismach literackich, np: Wyspa, Akant, Poezja dzisiaj, Biuro Literackie, 2Miesięcznik. Pismo Ludzi Przełomowych, Wydawnictwo J, Okolica Poetów, Gazeta Kulturalna, Eprawda, KoziRynek. Pasjonuje się muzyką, sportem, oraz dobrą książką. Teksty autora tłumaczone są na język angielski i włoski. Uczestnik corocznego festiwalu Pożegnanie Lata Pisarzy i Artystów.

3 odpowiedzi na “Literaci XXI wieku — część I”

  1. Wszyscy znamy to uczucie.

    Idziesz na wernisaż albo wieczorek poetycki, a tam nikt nie rozmawia o sztuce i poezji

    Tylko o nakładach, nagrodach, fanach, kliknięciach i nazwiskach

  2. rada – jesli podoba ci sie dziewczyna i zalezy ci na niej, to NIE mow jej ze jestes poetą.

    chyba że dostałes Nobla

    Ludzie podziwiają tylko sławnych artystow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emoralni*