Te ptaki myślą, że są ważniejsze od ludzi

Justyna Grędel „Gołębie” fragment [proza]

Gołębie to ptaki, które uważają, że są bardziej uprzywilejowane niż ludzie. Przywłaszczyły sobie place, parki i chodniki, po których paradują dumnie, wypatrując kolejnej ofiary, są prawdziwym utrapieniem. Całymi dniami osaczają przechodniów, niczym natarczywy sprzedawca chcący upchnąć felerny towar naiwnym nabywcom. Żebrzą o najmniejszy okruszek, przebierając małymi nóżkami wokół potencjalnej ofiary, a potem gruchają z radości, wydziobując resztki jedzenia. Najgorzej jest, gdy nieświadomi lokatorzy smażą się na zatłoczonej plaży lub wylegują w zapluskwionym hotelu na drugim końcu Polski, a wtedy one, niczym rasowy złodziej, zakradają się po cichu i przejmują balkon.

Wybrana kolekcja: 65 opowiadań współczesnych polskich autorów

Tylko w moim mieszkaniu było inaczej: bez żadnych zasad, nie czekały, aż wyjadę, tak jakby wiedziały, że to bezcelowe, bo wcześniej wyniosą mnie stąd nogami do przodu. Pewnie dlatego mój balkon na trzecim piętrze od strony południowej przywłaszczyły sobie bez skrupułów. Nie przewidziały tylko, z kim mają do czynienia.

Każdego dnia po porannej kawie walka zaczynała się od nowa. Krzyczałam do utraty głosu, wymachiwałam dłońmi, chociaż cierpły mi potem i bolały, robiłam straszne miny i groziłam palcem. Bardzo dziwiło mnie, że to nic nie znaczy — patrzyły jak na starą wariatkę, stroszyły piórka i odwracały się w przeciwnym kierunku. Może myślały, że to już koniec, śmiejąc się po cichu swoim ptasim śmiechem, ale to ja szydziłam z nich, obmyślając dalszą część planu. Kolejna runda rozpoczęła się od wymachiwania laską, uderzania pięścią w szybę i straszenia intruza ścierką albo gazetą, tak jak robi się z kotem, gdy bez pozwolenie zakradnie się za próg domu.
Coraz bardziej chce mi się pić, ile można czekać na wodę, desperacko otwieram usta jak ryba wyłowiona z wody i chcę krzyknąć nagląco, ale przypominam sobie, że mój syn ze mną nie mieszka (…)

Justyna Grędel (1993) – absolwentka administracji na Uniwersytecie Jagiellońskim i pracy socjalnej na Uniwersytecie Rzeszowskim, autorka książki wydanej w Ridero „Na drodze do odwagi. Cele, trudności, dylematy i strach.”, publikowała w czasopiśmie „Bezkres” i antologii pokonkursowej, prowadzi bloga „Poszukiwacze słońca”.

Czytaj także: Już w latach 60. Truman Capote mówi, że właściwie nie ma szans, żeby pisarz zaistniał na pierwszych stronach gazet czy w telewizji dzięki temu co tworzy. I to już wtedy była prawda, ale istniała jeszcze taka instytucja jak zaangażowany intelektualista w typie Sartre’a. Teraz zaangażowany intelektualista nie jest potrzebny, więc pisarz może zaistnieć tylko, jeśli palnie jakąś głupotę. Albo z kimś się prześpi. Najlepiej ze znanym politykiem lub celebrytą. Podsumowując: innego końca literatury nie będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emoralni*