Niewyparzona pudernica. Wiejska blogerka

Nie ma idoli i zawsze jest sobą. Nie wyrzuca jedzenia i segreguje śmieci. Wystąpiła w kilku programach telewizyjnych. Rozpisywała się o niej prasa. Uwielbia mówić i pisać. Od kilku lat prowadzi popularnego bloga. Nie narzeka i lubi swoje życie. Wioletta Pyzik — bardziej znana jako Niewyparzona Pudernica, przez media nazywana często wiejską blogerką — u nas w rozmowie o karierze, szczęściu, edukacji seksualnej, imprezowaniu i żarciu — szczerze, bez cenzury i politycznej poprawności.
[Na zdjęciach: Wioletta Pyzik żródło: portfolio]

Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
Niewyparzona Pudernica
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik z
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
Wioletta Pyzik
previous arrow
next arrow

Portal Emoralni: Nie będę Cię pytał czy chcesz być znana, bo już jesteś [śmiech]. Widziałem Cię w internetach i opadła mi lekko szczęka. Gdzie się nauczyłaś tak dobrze pisać?

Tak? Może trochę. Panie w Biedrze mnie rozpoznają. I może kilka innych osób, bo trochę się pałętałam po śniadaniówkach i innych różnych mediach.
Z tą szczęką, to trzeba do stomatologa się wybrać, albo do chirurga szczękowego. Chyba że masz sztuczną, to nie wiem do kogo z tym się idzie.
Kolorowa to ja się urodziłam. Pisać się nauczyłam w wieku jakichś pięciu lat. Moim pierwszym słowem była „hmura”. Przez samo „h”, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest jakieś inne „h”.
Od razu z pierwszym słowem założyłam pierwsze czasopismo. Nazywało się jakby inaczej, „hmura”. Miałam do dyspozycji kredki, zszywacz i kartki. A potem było już z górki. W pierwszej klasie zamiast pięciu zdań o swoim zwierzątku zapisałam cały szesnastokartkowy zeszyt w trzy linie.

Jestem samoukiem. Śmieję się, że urodziłam się z defektem mózgu i te metafory same tak ze mnie płyną. Zawsze lubiłam pisać, bawić się słowem jak ksiądz siusiakiem. Nie wiem, czy piszę dobrze, nie mnie to oceniać, ale lubię to, co piszę i jak piszę. Mnie się podoba. Miło, że innym też.

Zobacz także: Niewyparzona Pudernica „Narodowe kalendarium prawdziwego Polaka” — zamów książkę
 
Zawsze dużo mówiłam. Żeby nie zanudzać ludzi wokół, zaczęłam pisać w necie. Jak teraz czytam, to co pisałam siedem lat temu, to łapię się za głowę. Jestem jeszcze z pokolenia analogowego. Co prawda Amiga na chacie była, ale internet, to jednak nowy wynalazek. Ręcznie pisać umiałam, ale wiesz, że na początku pisaniny internetowej nie wiedziałam nawet, że stawia się spację po znaku interpunkcyjnym? Poważnie [śmiech]. Teraz też nie mogę w to uwierzyć, ale nikt mi tego nie uświadomił. W pewnym momencie ogarnęłam, że coś mi wizualnie nie pasuje.

Jak to jest wystąpić w telewizji? Siedzieć w studio i mówić mądre rzeczy. Pytam, bo nigdy nie byłem. Trzeba się chyba pilnować, żeby niczego nie palnąć. Na przykład hasła roku — 8 gwiazdkowego ***** *** albo ulubionego słowa suwerena na k.

Jak łaziłam po śniadaniówkach, osiem gwiazdek jeszcze nie było na topie. Teraz by mnie korciło. Zresztą byłam tylko kilka razy i nie uważam, żeby to było jakieś wybitne osiągnięcie. Nie zesrała mi się kura ani nie przebiłam nikomu ręki gwoździem. Idąc do telewizji, starałam się przekazać jak najwięcej rzeczy w krótkim czasie. Szłam tam trochę z misją, żeby przekazać mój punkt widzenia w danym temacie, Trochę też dla lansu, trochę dlatego, że uwielbiam kamery. Nigdy nie czułam stresu. Stresowałam się, zawsze się stresuję, jak mam rano wstać. Nienawidzę wstawać rano i zawsze boję się, że zaśpię. Jak to jest być w telewizji? Fajnie. Lubię to. Szczególnie w programie na żywo. Nie trzeba się przygotowywać, rozmyślać. Po prostu idziesz i odpowiadasz na pytania. Jesteś sobą.

Wioletta Pyzik (Niewyparzona pudernica) -- wywiad
Na zdjęciu: Wioletta Pyzik w programie telewizyjnym „Dzień dobry TVN” w październiku 2017 roku. Źródło: materiały pracowe

Śniadaniówka od środka to jak fabryka produkcyjna. Wpadasz, dają Ci kawę, herbatę. Potem na fotel. Makijaż, fryzjer. Podpinają Ci mikrofon. Czekasz na swoją kolej. Siadasz na kanapę. Wokół stado ludzi ciągle biega. Wloką za sobą kamery, jakieś kable. Ciągły młyn. Kilka ogromnych kamer, a Ty po prostu siadasz i udajesz, że nie widać tego rozgardiaszu i sobie gadasz. Byłam w obu stacjach. Teraz już do tvpis bym nie poszła, zresztą nikt by mnie nie zaprosił. Pewnie jestem na jakiejś czarnej liście. Zarówno w reżimówce, jak i u konkurencji studia są malutkie, chociaż na ekranie wydają się przestronne. Ludzie, których spotkałam w obu stacjach, byli dla mnie mili. Czułam się tam dobrze. Chętnie wrócę, ale nie do tvpis. A z drugiej strony, mogłabym pójść i coś odjebać, ale i tak mnie nie zaproszą, bo najpewniej mnie czytają.

Do tvpis i polityki jeszcze wrócimy. Widać, że jesteś zwierzęciem medialnym i nikogo nie udajesz — w przeciwieństwie do większości artystów w Polsce, którzy nie są w stanie powiedzieć wprost w wywiadach, że chcą się wybić. Zawsze lawirują, gdy pada pytanie, czy chcą być sławni i mówią, że np. „chcą przekazać ludziom coś ważnego”. Ja uważam, że fejm jest dobry, bo oznacza, że coś się podoba publiczności. Artysta wchodzi na scenę i albo jest oklaskiwany, albo wygwizdany. Nie ma innej możliwości, prawda? Oczywiście, można coś skrobać tylko dla rodziny i znajomych, ale wtedy to jest hobby, a nie tworzenie dzieł sztuki. Zgodzisz się z tym, że to zazdrośnicy rzucają takimi hasłami jak „parcie na szkło”, „komercja”, „celebryci”? Taka fałszywa, podwójna moralność — coś im nie wychodzi, więc mieszają to z błotem, ale po cichu o tym marzą. Ty jesteś wiejską blogerką [śmiech]. Na wsi chyba ciężko udźwignąć sławę influencerki?

Bo w Polsce nie można być szczęśliwym, bogatym, spełnionym. Nie można osiągać sukcesów. Nie można mówić, że jest super. Ma być źle. Masz narzekać, że boli Cię kręgosłup, że pensja chujowa, że kiedyś, to byli czasy, tera, to ni mo czasów. Jesteśmy narodem narzekaczy, męczenników i nieudasiów. Dzieciom wtłacza się do głowy, że nie są dość dobre, że Kasia dostała lepszą ocenę. Rodzice, zamiast chwalić ganią, narzekają. Kiedy powiesz, że jesteś szczęśliwym człowiekiem, kiedy uśmiechasz się, idąc chodnikiem, ludzie patrzą na Ciebie jak na wariata. Jak komuś się powodzi, dobrze zarabia, układa mu się w związku, życiu, jak jest pozytywnie, to zaraz jest gadanie, że pewnie ukradł, ma sponsora, wybił się na czyichś plecach, udało mu się. Niektórym pewnie się udaje, niektórzy może i mają łatwiejszy start, jednak większość ludzi na to, co ma, zapierdala latami. Inni widzą efekt finalny, dopisują swoją historię, umniejszają takiemu człowiekowi. Czasami z zazdrości, czasami z lenistwa, bo samemu nie chce im się robić nic, ale jak ktoś inny robi to, zamiast brać z niego przykład, wolą się gapić i gadać. Jak ktoś coś osiągnie, często nie potrafi o tym mówić, bo boi się oceniania, więc woli powiedzieć, że „no może i zarobiłem na mercedesa, ale wątroba mnie boli, pogoda kiepska i z reguły nic mi nie wychodzi”.

Taka mentalność, takie rzeczy wynosimy z domu. Mama od małego powtarzała mi, że jestem ładna, mądra i zdolna. No, przecież rodzona matka by mnie nie okłamała! Mam solidne fundamenty, mam silny charakter. Nie muszę udawać. Nie muszę przepraszać. Jestem ładna i chuj. Mądra też. Zdolna i owszem. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Nic mnie nie boli. Czy chcę być sławna? A dlaczego nie? A co w tym złego? Czy chcę być bogata? Urodziłam się milionerem! Kasę ogarniam, jestem na dobrej drodze. Czy jestem szczęśliwa? Niesamowicie! Chodzę i się uśmiecham. Ludzie patrzą jak na pomyleńca i wiesz co? I mam to w dupie. Nikt za mnie życia nie przeżyje. Owszem, też chcę przekazać coś ważnego. Uważam, że skoro mam zasięgi, to oprócz heheszek fajnie jest przekazać też swój punkt widzenia na ważne tematy, komuś pomóc bezinteresownie, bo dzisiaj ja pomogę komuś, kiedyś ktoś pomoże mi. Nie liczę na to, robiąc coś dobrego, ale karma wraca.

Staram się być dobrym człowiekiem. Nie uznaję żadnych podziałów, oprócz jednego — albo ktoś jest chujem, albo dobrym człowiekiem. I tyle i koniec. Nie czuję się ani lepsza, ani gorsza od kogokolwiek. Jestem sobą. A dlaczego w tym wszystkim nie chcieć dobrze żyć? Ja chcę dobrze żyć! „Pieniądze, to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy, to hój”, cytując klasyka. Co złego jest w fejmie? Nic. Oczywiście, niektóre znane osoby robią zły PR fejmowi, są zakłamane, zdobywają popularność byle jak, byle zdobyć. Ludzie lubią ładne obrazki. Ludzie lubią historie z Pudelka, cycki na Insta. Tak fejm można zdobyć najłatwiej. Pytanie, na jakim fejmie nam zależy. Mnie zależy, żeby ktoś powiedział, że dobrze piszę, a nie klikał, bo wrzuciłam sweet focie.

Wioletta Pyzik (Niewyparzona pudernica) -- wywiad
„Blogująca-praktykująca. Widzę, słyszę, piszę. Uroda i lifestyle niewyparzonym językiem. Wchodzisz na własną odpowiedzialność!” — głosi opis fan page’u Wioletty Pyzik, którą obserwuje ponad 26 tys fanów na Facebooku. Źródło: materiały prasowe

Jakbym chciała pisać tylko dla siebie, to pisałabym do szuflady. Lubię mieć odzew. Lubię dyskutować z ludźmi. Lajki, to tylko lajki, liczby mam w dupie. Ale za każdym lajkiem stoi człowiek i ja tych ludzi szanuję. Nie są dla mnie głupim lajkiem. Cieszy mnie, że ludzie chcą czytać, to co napiszę, że komentują, opowiadają swoje historie. Nie piszę dla lajków, piszę dla ludzi. I dla siebie, bo ja kocham pisać. Jeśli mam mieć z tego fejm i kasę, to dlaczego nie? Kto nie chciałby zarabiać na tym co lubi?

Z tą wiejską blogerką, to są jaja. Kiedyś gdzieś tak napisałam, że jestem wiejską celebrytką, wiejską blogerką, przy okazji jakiegoś wpisu. Potem podchwyciły to Wysokie Obcasy, mój artykuł poleciał u nich, potem wywiad, potem podłapał to TVN i tak ta wieś się za mną ciągnie. Lubię wieś, bo na wsi się wychowałam, od 8 lat mieszkam w Krasnymstawie, małym, powiatowym miasteczku. Chyba od 8, bo nie liczę. Dlaczego bycie influencerką, w mieście mniejszym niż Warszawa, miałoby być ciężkie? Bo ludzie gadają? To niech gadają! Bo barwne postacie są na językach? To dobrze! Najgorsza jest obojętność, jak ktoś mnie lubi albo nienawidzi, to zajebiście. To oznacza, że wywołuję emocje. Zawsze lubiłam się wyróżniać — kolczyki, tatuaże, kolorowe ciuchy. Nikomu krzywdy nie robię, a ja lubię tak żyć. Moje życie jest po prostu fajne, bo żyję po swojemu.

Skąd u Ciebie tak dojrzałe obserwacje i przemyślenia? Do tego, co mówisz, niektórzy ludzie dochodzą latami, a Ty jesteś młodą kobietą i pewnie cały czas imprezujesz. Skoro w Polsce nie można być szczęśliwym i bogatym, to co robić? Wyjechać na Seszele?

Nie wiem skąd u mnie takie przemyślenia, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie wiem, czy to dojrzałe rozkminki, czy nie, są po prostu moje. Taka młoda dupa to nie jestem, kilka dni temu zostałam Jezuskiem — 33 pykło jak jeden dzień. Czaisz „Czterdziestolatka”? Jego żonka w filmie miała 32 lata. Ciężko uwierzyć. Ostatni raz w klubie byłam 5 lat temu. Wypiłam jednego drinka, popatrzyłam na tych najebanych ludzi i poszłam zamówić sobie wodę. Do rana obserwowałam pijanych i naćpanych klubowiczów i odechciało mi się chodzić w takie miejsca. Co chwilę jakiś typ podbijał do mnie z ubogim podrywem, jakieś przypierdolki. Zamiast potańczyć i się pośmiać ciągle ktoś się przyczepiał. Na dodatek goście byli tak rozgarnięci, że jednemu wcisnęłam kit, że piję wodę, bo na drugi dzień będę pilotować samolot. Uwierzył (facepalm). Wolę posiedzieć na kanapie z przyjaciółmi, dobrze zjeść, wypić lampkę, tudzież pięć wina, albo dobrego krafta. A nie, przepraszam, skłamałam. W zeszłym roku byłam z ziomeczkami w gejowskim klubie. Jeśli do klubu, to tylko do takiego. Nikt nie zagląda Ci w cycki, nikt nie jest nachalny. Możesz być sobą i czujesz się bezpiecznie.

WIOLETTA PYZIK (Niewyparzona Pudernica) — wywiad
Na zdjęciu: Roztocze — kraina geograficzna łącząca Wyżynę Lubelską z Podolem, wyraźnie wypiętrzony wał wzniesień, szerokości 12–32 km i długości około 180 km, przebiegający z północnego zachodu, od Kraśnika, na południowy wschód do Lwowa. Roztocze oddziela Wyżynę Lubelską i Wyżynę Wołyńską od Kotliny Sandomierskiej i Kotliny Naddniestrzańskiej. Źródło: Wikipedia

W Polsce można być szczęśliwym i bogatym! Ja nie narzekam! Na szczęście nie narzekam, nad bogactwem pracuję, ale trzeba mieć grubą skórę, twardą dupę i wyjebane na ludzkie gadanie. Na Seszele też można. Czemu nie? Chociaż wolałabym gdzie indziej. Kocham Grecję! Kanary są świetne. Chce mi się też na Dominikanę, do Czarnobyla, na chwilkę do Azji. Uwielbiam podróże, zwiedzanie, pyszne żarcie, poznawanie ludzi i innych kultur. Docelowo taki dom w Grecji byłby spoko opcją, ale drugi chcę mieć na moim ukochanym Roztoczu. Tak, tu gdzie Kora miała ranczo. Mój Krasnystaw jest nazywany Wrotami Roztocza, chętnie strzeliłabym sobie domek w Guciowie, to akurat przez las do Kory. Strasznie żałuję, że już nigdy nie zdołam jej poznać osobiście… Pamiętam jak umarła. Siedziałam sobie na Peloponez, było zaćmienie księżyca, a od strony Cyklad grały cykady. Czyż nie wymownie?

Ty masz 33 lata? Chyba żartujesz. Wyglądasz na 25. Rozwalił mnie Twój ostatni post na fb na temat gry firmowanej przez Ministerstwo Edukacji i Nauki „Godność, wolność, niepodległość”, związanej z tematyką dziedzictwa kulturowgo Jan Pawla II. Cytuję: wiadomo, że jak wybierasz papieża, to masz najłatwiejsze misje, dziwki, koks i tajski boks. Generalnie zero funu. Leżysz w Watykanie, raz w tygodniu wygłaszasz monolog do zgromadzonych”. Co Ty robiłaś na lekcjach religii, że ośmielasz się drwić z naszego świętego Kościoła katolickiego, który jest Domem Boga.

Nie żartuję. Przecież mówiłam już, że jestem ładna, mądra, zdolna i do tego bez botoksu [śmiech].
Nie wiem, co robiłam na religii. W sumie to religia podwyższała średnią na świadectwie i był czas na pisanie ściąg na chemię. Nigdy nie chodziłam do kościoła, poza białym tygodniem po komunii, bo wszystkie dzieci chodziły. Potem zrobiło mi się słabo w kościele i więcej nie poszłam. Chodzę tylko na pogrzeby, wesela i inne takie imprezy, ale to z szacunku dla bohaterów wydarzenia. Nie muszę drwić z Wielkiego Kościoła, oni sami z siebie robią komedię, ja to tylko relacjonuję.

Wróćmy na chwilę do polityki. Popierasz gniew postępowego ludu skierowany od jakiegoś czasu przeciwko ekipie rządzącej spod znaku PiS?

Chyba każdy myślący człowiek popiera. Ludzie nie są głupi. No, przynajmniej część nie jest. I właśnie ta część, która widzi coś więcej niż daniny z dupy, widzi, że w państwie źle się dzieje.
Wiesz, ja nie jestem ani politologiem, ani socjologiem, ani żadnym logiem, ale tu nie trzeba być specjalistą, żeby postawić diagnozę – ten kraj jest chory. Ludzie się buntują, bo co mogą zrobić zrobić?
No wiem, wiem, mogą iść na wybory. Ja chodzę na wszystkie, chociaż nie do końca wierzę, że są uczciwe, ale chodzę.

Co myślisz o walce kobiet o swoje prawa? Często czytam o tym, że Polska to kraj od wieków patriarchalny. Kobiety gorzej zarabiają i nie zajmują wysokich stanowisk. Kościół i prawica tylko ten patriarchat pogłębia. Co chwila wybuchają jakieś afery z mobbingiem i molestowaniem. Kilka naszych topowych felietonistek nie potrafi napisać nawet jednego zdania bez wstawek o dziadersach, o tym, że Polska to ciemnogród, gdzie kobieta ma siedzieć w kuchni, rodzić dzieci i być posłuszna mężowi. Masz w sobie coś z aktywistki czy Cię to nie interesuje?

Mam aż za dużo z aktywistki. Jak coś robię, piszę, protestuję, to na maksa. A potem się zastanawiam czy jak wyjdę na miasto, to mi ktoś kulasów nie poprzetrąca [śmiech].
Ale myślę, że nie będzie tak źle. Czasami sobie myślę, że po co ja się pcham w jakieś aferki, protesty, nic z tego nie mam. Najwyżej się naczytam, jaka ze mnie suka, idiotka i pół dnia banuję trolli, ale potem ktoś mi napisze, że dziękuje, że się angażuję, że komuś pomogłam, że komuś dodałam otuchy i jestem szczęśliwa. Jeden powie, że marnuję czas, że jestem nikim, małą internetową pchłą, nikt mnie nie zna. A drugi przyjdzie i mi powie: dziękuję. I ja dla tego lepszego jutra i dla tego „dziękuję”, angażuję się w różne sprawy. Czuję, że muszę, że chcę, że mój głos, to mała cegiełka, a dużo cegiełek może stworzyć dużą podwalinę pod jutro. Brzmi to strasznie górnolotnie, ale tak jest. Przecież zamiast kłapania mordą, mogłabym siedzieć cicho, reklamować byle gówno i trzepać hajs. Tylko że ja nie umiem stać i tylko się przyglądać. Kasa jest super, te wszystkie współprace, ale cholera… ja chcę czegoś więcej. Zamiast kilku stów chcę słyszeć, że dobrze piszę. Może kiedyś spieniężę to pisanie.

Rozumiem, ale nie odpowiedziałaś na pytanie, czy tu jest ciemnogród i czy po ulicach chodzą sami dziadersi. Kobiety w Posce mają o co walczyć?

Chciałabym powiedzieć, że nie, bo jakiś sentyment mi w genach płynie, patriotyzm, czy coś. Ale prawda jest taka, że żyję w bańce, otaczam się normalnymi, myślącymi i dobrymi ludźmi. Czarne owce szybko wykluczam. Kiedy wychylę nosa, widzę, że dziadersów nie brak, a ciemnogrodu też jeszcze dużo do wyplewienia z chwastów. Nie można powiedzieć, że mamy całkowity ciemnogród i samych dziadersów, ale jeszcze jest sporo do naprawy w tej kwestii.

WIOLETTA PYZIK (Niewyparzona Pudernica) — wywiad
Miejsce pochodzenia nie ma znaczenia — mówi Wioletta Pyzik, do której przylgnął nick „Wiejska blogerka”. Źródło: materiały prasowe

Czy kobiety mają o co walczyć? Wszyscy mamy o co walczyć. Chyba każdy chciałby żyć normalnie? Normalnie, czyli po prostu spokojnie. Bez stresu, że uczciwie pracując, wystarczy na rachunki, jedzenie, czasem na kino. Bez nerwów, że zabraknie na dentystę, a zagrożona ciąża będzie wyrokiem .
Z dostępem do lekarza, bez strachu o przyszłość. Chciałabym móc założyć rodzinę, chciałabym, żeby moi przyjaciele LGBT nie bali się trzymać za rękę. Kurwa! To nie są chyba jakieś wielkie marzenia? Mamy 2021 rok! To powinno być normalne. Chcę normalności. Po prostu!

Kończąc ten wątek — nie myślałaś o karierze polityczki? Nie pociąga Cię zmienianie rzeczywistości w Sejmie? Mogłabyś zrobić karierę polityczną jak Jachira albo Kukiz.

W bagno się nie pcham. Kiedyś miałam propozycję startu w wyborach na radną powiatu, ale nie wyobrażam sobie chodzenia w chujowej garsonce i przecinania wstęg z proboszczem.
Nope. Ja się nie mam zamiaru do nikogo i niczego dostosowywać, to nie ja. Ja jestem szczera, a może i wyszczekana, takie rzeczy w polityce to samobój. Polityka to łgarstwo, podporządkowanie, uległość, kompromisy, przymykanie oczu na pewne sprawy i włażenie w dupę. Nie wyobrażam sobie, żebym miała się do czegokolwiek i komukolwiek podporządkować. Nie. Nigdy. Nie chcę I nie potrafię.

Która postać z życia publicznego Ci imponuje i dlaczego. Kogo szanujesz? Wspominałaś o Korze. Ona była Twoją największą idolką?

Opowiem Ci taką historię. Byłam chyba w piątej klasie, kiedy nauczycielka — swoją drogą katofanatyczka — kazała wyjąć karteczki i napisać kto i dlaczego jest naszym idolem, kto jest naszym wzorem cnót wszelakich i dlaczego chcielibyśmy być tą osobą.
Wiesz, co napisałam? Że lubię być sobą, zawsze chcę być sobą i nie chcę być nikim innym, nie chcę nikogo naśladować. Dzieci napisały, że ich ideałem jest ich ojciec, kuzyn, jakiś aktor. Jedna dziewczynka napisała, że papież i jako jedyna dostała piątkę. Mnie nauczycielka kazała przyjść z Mamą, bo coś ze mną nie tak, takie indywiduum to dziwactwo. No i przyszłam z Mamą. Mama wyśmiała nauczycielkę. Nauczycielka przez kolejny rok mi dokuczała, a potem dokuczała mojemu bratu. I tak było warto.
Ale do meritum — nie mam konkretnych idoli. Wiadomo, do niektórych ludzi mam większy sentyment, lubię, w jakiś sposób zgadzam się z ich postawą, wypowiedziami, stylem życia, ale nie potrafię powiedzieć, że ten i ten jest moim idolem. Nie potrafię wskazać konkretnej osoby. Lubię natomiast ludzi mądrych, odważnych, nietuzinkowych. Do Kory mam sentyment. Mama słuchała winyli Kory, Lombardu, Lady Panku, Perfectu i innych popularnych wtedy zespołów. Wychowałam się na tych winylach, a potem na taśmach magnetofonu szpulowego. Kiedy dorosłam, trochę zagłębiłam się w to, co Ci ludzie mają do powiedzenia poza sceną. Kora była niezaprzeczalnie ikoną. Mądrze i bez zadęcia wypowiada się Skiba. Maria Czubaszek była taką równą, bezkompromisową i wyluzowaną osobą. Szanuję dużo osób, ciężko mi teraz wymienić konkretne. W ogóle nie lubię takich wyliczanek, bo mi głupio, że o kimś zapomnę.

Kto jest autorytetem dla młodego pokolenia? Dla Twoich followersów. Pytam, bo od czasu wynalezienia Internetu i social mediów, świat stanął na głowie. Teraz wszystko jest możliwe i każdy może próbować robić karierę.

Nie wiem, jak jest z młodym pokoleniem, bo dla takich piętnastolatków, to ja już nad grobem stoję [śmiech]. Nie ogarniam, co teraz jest w trendzie.
Jeśli chodzi o moich Lubiczy, to nie podejrzewam ich, że lubują się w silikonowych awatarach z Instagrama, bo mam bardzo mądrych i fajnych obserwatorów.
Obstawiam, więc, że mają dobre wzorce i autorytety. U mnie nie ma głupich ludzi, tacy nie ogarnęliby tego, o czym piszę. Za dużo u mnie metafor, sarkazmu, mieszania faktów z moim floł i bajania. Żeby rozumieć o czym piszę, trzeba mieć większą rozkminkę. Część tekstów jest dosłownych, ale czasami odlatuję I trzeba się skupić, żeby wyłapać “co autor miał na myśli”.

Jesteś proekologiczna? Żeby wyprodukować jedną parę butów, potrzeba ponad 2 tys. litrów wody, której niedługo zacznie brakować, jeśli nie dokonamy rewolucyjnych zmian w naszym życiu. Problemów ze środowiskiem naturalnym jest tak dużo, że nie wiadomo, od czego zacząć. Marnotrawstwo żywności, zaśmiecone oceany, wszędobylski plastik, wycinanie lasów, wymieranie gatunków, mordowanie zwierząt przez tych psychopatów — myśliwych. Zastanawiasz się nad tym, jaki los czeka planetę, na której żyjemy i co się stanie z ludźmi za kilkanaście, kilkadziesiąt lat?

Nie lubię się określać. Nawet nie potrafię. Od zawsze dbałam o rzeczy. W słoikach po miodzie trzymam zioła z własnego ogródka. W opakowaniach po mandarynkach z takich drewienek trzymam warzywa. Segreguję śmieci. Lubię chodzić do second handów. Ubrania, w których nie chodzę, a są w świetnym stanie, oddaję do domów dziecka. Nie wyrzucam jedzenia, staram się ze wszystkiego coś wyczarować. Nie kupuję niczego nadmiernie i kompulsywnie. Nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że tak mam i już. Wiesz, była kiedyś taka akcja, żeby nie kupować plastikowych słomek, a ja nigdy żadnych słomek nie kupiłam, bo nie widzę sensu ich używania. I strasznie chciało mi się śmiać z tej wojny na plastikowe słomki.

Wioletta Pyzik (Niewyparzona Pudernica) -- wywiad
Na swoim blogu Niewyparzona Pudernica publikuje wiele memów. Źródło: Fan page

Laski na instagramie wojowały tymi słomkami, pieprzyły o ekologii, a jednocześnie co dwa dni pokazywały nowe kosmetyki w plastikowych opakowaniach. Kupowały i dostawały to na tony. A ja? Owszem, czasem mam zachciankę, kupię zbędną parę butów. Zdarza mi się, ale patrząc na świat wokół, to raczej nie przeginam. Najśmieszniejsze, że ja nie zdawałam sobie długo sprawy, że to jak żyje, jest mocno eko. Ja to po prostu wyniosłam z domu. Dla mnie to jest normalne, a nie jakieś górnolotne słowa. Nie latam do Pepco, bo jakieś pierdoły są na promce. Ja śmieci nie potrzebuję. Mam zajebistą szafę, a w niej zamiast plastikowych organizerów, skarpetki posegregowane w kartonowych pudełkach po czymś tam.

Edukacja seksualna w Polsce. Pamiętam taki obrazek z telewizji: młoda, ładna dziewczyna z mężem i dzieckiem mówi do kamery, że „jest przeciwko edukacji seksualnej w szkołach, ponieważ to powinna być prywatna sprawa rodziców”. Pamiętam też taki cytat z internetowego forum, z ust mężczyzny w średnim wieku: „jak zrobią tą edukację [seksualna], to córka będzie mi się puszczać z byle kim i przyjdzie do domu z brzuchem”. Jak wygląda twoim zdaniem sprawa edukacji seksualnej w naszym kraju i dlaczego władza oraz Kościół katolicki jest przeciwny wprowadzeniu jej do szkół.

O, stary. Temat rzeka. Nie mam tyle wkładu w długopisie, żeby to opisać. Edukacja seksualna jest niezbędna, a w Polsce nie ma jej niemal wcale. Bardzo często poruszam ten temat. Dlaczego KK jest przeciwny? Bo kler jest pojebany. A dlaczego władza jest przeciwna? Bo boją się kleru.
Osobiście znam laskę, która zakopała dziecko za stodołą, znam taką, która przysypała noworodka gnojem. Takich historii jest mnóstwo! A o ilu nie wiemy! To wszystko się wiąże ze sobą. Naprawdę nie mam już siły maglować tego tematu, bo wyć się chce. Edukacja seksualna w Polsce jest niezbędna. Trzeba zacząć od podstaw i edukować. Edukacja to podstawa. Tylko głupi będzie przeciwny.

Co sądzisz o dziewczynach, które pracują w branży erotycznej? Nie chodzi mi o aktorki porno, bo to jest dla ludzi hardcore, ale o tancerki w nocnych klubach czy striptizerki. Dlaczego jedne kobiety nie mają z tym problemu, a inne wolą pracować w korpo albo na kasie w Lidlu. To kwestia braku moralnych zahamowań?

Póki nikomu przez to nie dzieje się krzywda, to nie mam nic przeciwko. To nie moja sprawa. Jeden pracuje w Lidlu, drugi na kopalni, trzeci w korpo. Podobno żadna praca nie hańbi, a wstyd to kraść i z cudzej baby spaść, czy jakoś tak. Bardziej niemoralne jest wciskanie drogich garnków i pościeli z wielbłąda starszym ludziom? Wszystko jest dla ludzi, byle nikomu nie szkodzić. Tancerka w klubie nie szkodzi, pani na kasie nie szkodzi, za to oszuści, którzy wciskają garnki za 7 tysięcy starszej babuleńce z małą rentą, to bezczelni złodzieje bez serca I to jest niemoralne, a nie dziewczyna, która sobie tańczy.

Pamiętasz ten słynny magazyn, który już upadł — „Playboy” i jego roznegliżowane sesje fotograficzne? Swojego czasu wszystkie liczące się aktorki chciały tam zaistnieć. Zgodziłabyś się na sesję fotograficzną w Playboyu? Czy kobieta ukazująca swoje nagie, piękne ciało jest niemoralna?

Pamiętam. Nie. Na ten moment nie, ale tylko krowa poglądów nie zmienia, więc nie będę się zapierać, może za 30 lat Playboy powróci, to będę chętna? Wolałabym jednak publikacje w miejscach, gdzie mogłabym się wyżyć literacko. Dupę każdy ma, nie ma się czym ekscytować, szczególnie że teraz i tak wszystkie zdjęcia są grubo obrabiane. Nie mam na myśli konkretnych tytułów, tak tylko gdybam. Wiesz, ja serio lubię pisać. Marzy mi się książka, tylko nie mam kiedy jej pisać. Na co dzień pracuję w copy, ogarniam też kryptowaluty, tokenizację, inwestycje, generalnie niebabskie zajęcia i dużo trudnych słów [śmiech]. Mam też na głowie dom, koty, pranie, sprzątanie, gotowanie, jak wszyscy. No i moje social media, blogowe przyjemności, które też zabierają czas. Ja to wszystko uwielbiam, ale doba ma tylko 24 godziny, a przecież mam jeszcze przyjaciół i rodzinę. Czasami chcę pozamulać na Netflixie, a jak jest ciepło, to gdzieś wyjść, pojechać i wyczilować. Żeby pisać książkę, musiałabym rzucić copy. I właściwie rozważam to, ale kasa z nieba mi nie spadnie. (Nie liczę tego, co mam z kryptowalut, bo jestem raczej hodlerem). Koło się zamyka. Albo mam na żarcie, albo piszę książkę [śmiech].

Wioletta Pyzik (Niewyparzona Pudernica) -- wywiad
„Lubię balansować na granicy kiczu – może czasami nawet jestem nad przepaścią” — powiedziała Niewyparzona pudernica Wysokim Obcasom. Źródło: materiały prasowe

A kobieta, która ukazuje swoje ciało i sprawia jej to przyjemność, nikt jej nie zmusza, nie przeszkadza jej to, niech to ciało ukazuje tam gdzie jest na to miejsce. W sensie — na Insta cycki są zakazane i git, taki regulamin, chociaż chyba laski mają to gdzieś. W Playboyu proszę bardzo, po to jest, a właściwie był.

Co to za książka? O czym? A tak przy okazji — chciałabyś otrzymać propozycję pracy jako dziennikarka?

To będzie żółta książka, bo lubię żółty. Jak napiszę, to Ci powiem. Na razie nie ma o czym dyskutować.
Zależy jaka dziennikarka i gdzie miałabym pracować. Jak dobrze płacą, to why not. Jak kiepsko, to wolę patrzeć jak Bitcoin rośnie. I tak w różnych miejscach trafiam na moje teksty, ale piszę „z ghosta”. Od paru lat działam jako copywriter. Od opisów materiałów na nagrobki, przez opisy AGD i broszurki dla hodowców pszczół, po teksty na różne portale. Dużo już przerabiałam. Kiedyś nawet trafiłam na moje teksty u kilku blogerek — dość znanych — co to zawsze głośno krzyczą, że one wszystko piszą i prowadzą same samiuteńkie. No jednak nie.

„U innch blogerek”. Co masz na myśli? Skopiowały Twoje posty?

Nieeee, kupiły je na legalu w agencji, dla której milion lat temu pisałam. Ja pisałam jako ghostwriter, puszczałam do agencji i miałam w dupie gdzie to trafia, bo hajs się zgadzał. Jak sama zaczęłam blogować świadomie, to dałam znać, że mogę pisać wszystko, ale nie dla blogerów, bo jakieś to dla mnie nieetyczne.

Widzę Cię nie w gazecie, ale w TV, prowadzącą własny programy telewizyjny, lekko skandalizujący, może o zabarwieniu life-stylowym. Jesteś wygadana, masz charyzmę i dobrą aparycję. Pytanie, jak się dostać do telewizji. Nie wydaje Ci się, że w naszym kraju bez koneksji trudno dostać pracę marzeń? Mam wrażenie, że u nas wszystko funkcjonuje po znajomości.

O tak, uwielbiam być w telewizji. Zero stresu, zero przejęcia, siadam i jadę z tematem. Jak się dostać do telewizji? Do śniadaniówek dostawałam się łatwo. Bez znajomości. Po prostu dostawałam propozycje. Nigdy nie wiadomo kto nas czyta. Czytają i producenci. Ale żeby dostać się do czegoś więcej? Jak się dostanę to Ci powiem.

Co do znajomości. No wiesz, to wszędzie pomaga. W social media, w pracy, na co dzień. Ale ja nie umiem sprzedać się za lajki. Znajomości, koleżeństwo, stawiam ponad to. Miło mi, jeśli ktoś wspiera mnie sam z siebie, ale prędzej mi trzecia ręka wyrośnie, niż wykorzystam znajomość, żeby się wybić.

Sprawa wygląda tak, że znajomości, kasa i szczęście to większa część sukcesu. Talent, praca, pomagają, ale nie oszukujmy się, to nie zawsze działa. U mnie znajomości odpadają, milionerem nie jestem. Talent myślę, że mam, pracuję nad sobą. Myślę też, że mam szczęście i tego się trzymam.

Teraz koniec przynudzania. Teraz mi opowiedz jak imprezujesz. Liczę na pikantne szczegóły i anegdoty z nocnego życia na tasie Krasnystaw — Warszawa.

[Śmiech] Ja i imprezowanie? Moja ulubiona forma to dresy, przyjaciele, dużo żarcia i wino, prossecco, albo dobry kraft. Jestem okropnie nudna. Kiedyś to były czasy i kluby, ale to było lata temu. W czasach sprzed zarazy były jeszcze jakieś iwęty dla blogerów lub kryptowaluciarzy i Chmielaki raz do roku. Teraz nie ma niczego. To znaczy są domóweczki starych ludzi i tyle. Na wyjazdach piję dwa piwa, opcjonalnie dwa drinki i po balu panno lalu. W domu pozwalam sobie na więcej, bo nie muszę wyglądać, a do łóżka blisko. Łeb mam twardy, ale nie głupi, więc nie robię z siebie błota.

Ciekawostka jest taka, że niektórzy mają obraz baby ze wschodu, co na śniadanie pije szklankę bimbru. Szalona imprezowiczka taka. A mi się nawet w życiu film nie urwał, nigdy się nie narąbałam. Owszem, czasem tam podpiłam, ale nigdy do przesady. Jestem za imprezowaniem z głową. Nikt i nic nie będzie miało nade mną kontroli, a tym bardziej jakiś głupi alkohol. Nienawidzę pijaków, chlania i ćpania na umór. Wszystko jest dla ludzi, ale wszystko z umiarem.

Jak imprezują Twoi rówieśnicy? Sodoma i Gomora czy grzecznie jak na szkolnej dyskotece.

Różnie. Ciężko uogólniać. Są tacy co imprezują, są tacy co mają gromadkę dzieci, są tacy, którzy wyjechali, zostali, są szczęśliwi i nie. Ilu ludzi, tyle opinii. Ja żyję w bańce. W mojej bańce moi przyjaciele podróżują, zwiedzają, wspólnie piją winko na kanapie, grillują, cieszą się życiem. Boją się o przyszłość, ale nie żyje się nam źle. Wśród bliskich znajomych nie mam raczej szalonych imprezowiczów. Szaleństwem było jak nam się grill zapalił, a ogień sięgał po dach domu i do tego siedzieliśmy do 4 rano. Szał taki, że potem 2 dni odsypiania [śmiech]. A jeszcze naście lat temu mogłam balować do 4 — a o 6 wstać do szkoły. Pójść do tej szkoły, wrócić do domu i znowu na imprezę. Zaprawdę powiadam Wam młodzi! Bawcie się póki czas, bo potem się nie chce. Ja się czuję wybawiona. Niczego w życiu nie żałuję i myślę, że jeszcze dużooo przede mną. Byle mi nie kazali siedzieć do 4 rano i żebym nie musiała rano wstawać.

Dwa dni temu napisałem post o marihuanie [link]. Lubisz?

Nie, bo potem chodzę cały dzień rozkojarzona. Ostatni raz paliłam grubo ponad 10 lat temu. Swego czasu paliłam, ale to nie dla mnie. Zdecydowanie wolę żryć? Żarcie to życie. Ale jestem za legalizacją. Przecież i tak kto chce, to kupi trawę od ręki. Nawet nasze koty ogarnęłyby blanta w pół godzinki. O czym my mówimy? 18 lat temu, na wsi, nie miałam problemu, żeby ogarnąć. Teraz miałby to być problem? Tylko że 18 lat temu trawa nie była niczym żeniona, teraz strach palić, bo nie wiadomo kto i czym nasączył susz. Legalna trawa to też badania, atesty, nikt nie wciśnie szitu. To, że ja nie palę, nie znaczy, że jestem przeciwna.

Męskie towarzystwo też lubisz, żeby nie „żryć” w samotności? Będziesz miała męża i dzieci?

Bardzo lubię mądre towarzystwo. Męskie, żeńskie i mieszane. Mam Niemęża od ponad 15 lat, może kiedyś zalegalizujemy. Na razie za krótko się znamy, trzeba się dotrzeć? Dzieci nie wykluczam, jeśli sytuacja będzie w miarę stabilna.

Masz jakieś ważne przesłanie do ludzi, dla świata? Co byś wykrzyczała do kamery telewizyjnej, wiedząc, że ogląda Cię i słucha miliard ludzi na całym globie (albo chociaż 65 mln jak Meghan I Harrego podczas wywiadu u Ophry).

Eeee, nie wiem. Jebać PiS.

Dziękuję za rozmowę i życze wielu sukcesów.

Z Wiolettą Pyzik rozmawiał Krzysztof C. Gretkus
24.03.2021

Zobacz także: Niewyparzona Pudernica „Narodowe kalendarium prawdziwego Polaka” — zamów książkę

Krzysztof C. Gretkus (1970) — dziennikarz, fotoreporter. W latach 90. publikował opowiadania i wiersze w legendarnym warszawskim magazynie literackim bruLion. W 1995 r. wydał tom wierszy pt. „Szept i wrzask”. W 1999 r. ukończył poemat prozatorski „Czarne Światło”, od 2013 r. dostępny na Amazon i Smashwords pod angielskim tytułem „Puff of Black”. W latach 2008-2012 fotoreporter współpracujący z magazynem The Polish Times i agencją fotograficzną London News Pictures (LNP).

Wioletta Pyzik — blogerka i influencerka pisząca pod pseudonimem Niewyparzona Pudernica. Blogująca – praktykująca. Widzę, słyszę, piszę, mówię. Czasami widzę za dużo, słyszę za wiele, piszę za ostro, mówię za szczerze. Zamiast lukru, chleb ze smalcem i cebulą. Zamiast Moeta, kraftowy browar. Zamiast delikatności, prawda między oczy. Zamiast słit fotek i barwnych stories, rzeczywistość i podśmiechujki. Kocham pisać, kocham się uśmiechać, kocham zwiedzać i kocham jeść. Święty spokój, to mój ulubiony stan. Marzy mi się własna książka i mały domek w Grecji, i święty spokój oczywiście. Nie umiem pisać o sobie, bo jestem nudziarą z końca świata, a jednak ludzie są mnie ciekawi. Paradoks!
Więcej: Facebook | Instagram | Niewyparzonapudernica.pl

4 odpowiedzi na “Niewyparzona pudernica. Wiejska blogerka”

  1. Tutaj Pudernica nie pokazała na co ją stać, bo faktycznie na fajsie pisze tak, że można się czasami posikać ze smiechu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emoralni*