Maciej Porzycki — wiersze

Skryty za maską ironii, mistrz prostych brzmień o silnym ładunku emocjonalnym. Jako poeta, lecz również psycholog, konsekwentnie obserwuje nasze wspólne lęki i obsesje, uzależnienia, lecz także wszechwładzę nieczułości, dyktaturę przeciętniactwa, system zniewolenia, który wszyscy nieświadomie budujemy i wspieramy. Od lat stroni od wszelkich pułapek, które zamiast łączyć, dzielą ludzi w oceanie pustych lajków, hejtu i obrazkowych namiastkach bliskości. Konsekwentnie unika telefonów komórkowych, portali społecznościowych, e-maila. Także w poezji stara się usunąć to co zbędne, w lakonicznych, napiętych językowo krótkich frazach, uzyskać poetycką esencję. Dzieli się nią z czytelnikiem, zachowując i tutaj swoistą, bliską relację, znaną z zawodowej autopsji. Jak wspominał Piotr W. Lorkowski — Liryka gorzka, jak lekarstwo na zgiełk… — Szymon Kantorski
 

W ramach wolności

Wolne ręce
nie dają nic

bezwolnie zajęte
szukaniem powiązań

a nóż
stoi za plecami
jak na dłoni

rozwiązanie rzuca cień

a dusza
na ramieniu
jak sokół
 

Klepsydra

Wróciły stare czasy
odkąd przybyła tu
dawna przyjaciółka

przewrotna z natury
trochę się sypie
ale zna miarę
 
MACIEJ PORZYCKI — WIERSZE
 
ma takie prawo
pół na pół
syjamskie

zawsze wyciszona
nie wymagająca
zajęta piaskiem

zgrabna forma
czasu przeszłego
 

Monolog władzy

Słowa wkładane w usta
milczącej większości
cisną się

chcesz powiedzieć
nie mówi się
z pełnymi ustami

lecz wyjmują ci to
z
 

Tydzień

Od poniedziałku do piątku
zaciśnięta pięść

sobota i niedziela
rozprostują ci palce

chce się klaskać
 

Insekty

W pospolitym obliczu
przepaści międzyludzkiej

stałe składniki
odległość i czas

obłażą cię instynktownie
rożne drobne rzeczy

czynności jak robactwo
natrętne
wysysają lęk

odzyskana pewność
monety potrzebnej
automatom
 

Nici

Słabną więzy
widać już szwy

wychodzą bokiem
można wyciągnąć

ile się da
z dwojga złego
 

Łatwo o zapałki we śnie

Palcami lewej ręki
wypalone zapałki

końce palców prawej
jeszcze nabrzmiałe siarką

nie dowierzając
przecieram oczy

od błędnych ogni
głowa staje się pochodnią
 

Szkodliwe wpływy

Pokój ducha zalany
źle wpływającymi
dociekaniami

płynna wymowa
unosi jednostki
wojenne i handlowe

utopii strzeże
ten co na dnie
korek w zlewie

usunąć go trzeba będzie
jak to się robi
z przemądrzałym zębem
 

Okazja

Czuję pustkę
każdy może
coś tu wnieść

Maciej Porzycki (1954) — mieszka w Poznaniu. Poeta, felietonista, absolwent wydziału psychologii na UAM. Pracuje jako terapeuta w jednej z poznańskich poradni psychologiczno–pedagogicznych. Autor książek „Papierowe serwetki” (1990), „Lekkie obyczaje” (1992), „Epilog” (1998), „Dwadzieścia po” (2000), „Passim” (2012) oraz wyboru wierszy „Zakres”(2016). Swoje utwory publikował w licznych pismach literackich, laureat ponad setki konkursów poetyckich.
Zdjęcie na głównej: Maciej Krajewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emoralni*