Konopie indyjskie, to prawdziwy koszmar lobbystów na całym świecie — zwłaszcza w przemyśle tekstylnym, paliwowym, blacharskim, budowlanym i — co najważniejsze — farmaceutycznym. Nic dziwnego. Wyobraź sobie, że zamiast kupować Apap, Etopirynę czy Diazepam, wciągasz do płuc aromatyczny dymek z kwiatów roślinki wyhodowanej we własnym ogródku. Nie musisz nawet obawiać się gryzącego dymu, jeśli nigdy nie paliłeś papierosów — w handlu dostępne są tzw. waporyzatory, czyli tanie i przenośne urządzonka do odparowywania suszu i wciągania do płuc zwykłej pary wodnej. A jeśli masz problemy z bólami menstruacyjnymi, pleców, kręgosłupa lub — nie daj Boże — masz nowotwór, wtedy chmurka dymu z marihuany spada ci jak dar z nieba — i to zupełnie za darmo, jeśli masz podstawową wiedzę ogrodniczą i chwilę czasu, by konopie indyjskie wyhodować w domu. Zaznaczmy, że konopie można bezproblemowo hodować w mieszkaniach. Wystarczy do tego donica i prosta instalacja oświetleniowa.

Wynika z tego prosty wniosek — konopie indyjskie zagrażają wielomiliardowym biznesom korporacji farmaceutycznych. Jeśli do tego dodamy fakt, że z konopi można produkować doskonałe, supermocne tkaniny plus biopaliwo, a nawet materiały budowlane, to nasuwa się prosty wniosek, że konopie, to najwspanialsza i jednocześnie najbardziej znienawidzona roślina, jaką zrodziła matka Ziemia. Rośliny rosną za darmo, a tego korporacje nienawidzą najbardziej.
Historia konopi indyjskich
Konopie dzielimy z grubsza na dwa gatunki — cannabis indica i cannabic sativa. Marihuana (marihuana) to określenie konopi zawierających dużą dawkę substancji o nazwie THC, czyli tej, która powoduje słynny haj (odlot, high, trip) — uczucie euforii, rozluźnienia i przyjemności. Marihuana medyczna to z kolei odmiana konopi, która zawiera dużo substancji o nazwie CBD, czyli tej o działaniu leczniczym i przeciwbólowym. Taka marihuana nie powoduje zbyt dużego odlotu i jest uważana za lekarstwo, a nie używkę. Tej odmiany koncerny farmaceutyczne naprawdę nienawidzą, bo wiadomo, masz w domu własne, mocne, bezpieczne lekarstwo na mnóstwo chorób i nie musisz zostawiać majątku w aptekach, czyli w ich kieszeniach.
Pierwsze ślady wykorzystywania konopi odkryto na terenach dzisiejszego Tajwanu. W małej, tajwańskiej wiosce Sate zostały odkryte sznury konopne stosowane przez tamtejszych garncarzy. Było to około 5000 tys. lat temu. Oznacza to, że konopie były jednymi z pierwszych roślin uprawnych na Ziemi.
Chińczycy odkrywają terapeutyczne właściwości marihuany w formie naparu. Jest rok 2737. p.n.e. Chińscy medycy używają jej jako lekarstwo na reumatyzm, bóle menstruacyjne, stany zapalne, dnę moczanową oraz demencję starczą.
Marihuana stanowi ważny element kultury hinduskiej, głównie w odniesieniu do pół-boga Shivy, który bardzo często był przedstawiany na malowidłach z ciężkimi, zaczerwienionymi oczami, przyjemnym uśmiechem i glinianą fajką. Marihuana w Indiach otrzymuje status rośliny świętej. Jest rok 2000 — 800 p.n.e.

Nie ma sensu wyjaśniać całej i bardzo bogatej historii konopi indyjskich na świecie. Fakty są takie, że marihuana była i jest, jedną z najważniejszych roślin znanych człowiekowi. Konopie doskonale znali Rzymianie, Grecy, Scytowie i Samarytanie. Pisał o niej Herodot, Pliniusz Starszy, Plutarch, Diskurydes, Galen (najwybitniejszy grecki lekarz) i Hua T’o. Francuska królowa Arnegunda zostaje pochowana z tkaninami konopnymi. Co ciekawe, marihuana występuje także w Starym i Nowym Testamencie — odkrycie to zawdzięczamy polskiej badaczce z Uniwersytetu Jagiellońskiego Sarze Benetowej (Sulah Bennet), która doszła do wniosku, że używany obecnie termin „cannabis” pochodzi ze starohebrajskiego Kanneh Bosm, co w wolnym tłumaczeniu oznacza krzew wonny. Dodajmy, że wiele schorzeń — w tym również tych przewlekłych — opisanych w Biblii oraz proces ich leczenia z użyciem „mirry z krzewu wonnego” (a więc marihuany, na którą jest też przepis w Świętej Księdze), to schorzenia, które dzisiaj oficjalnie kwalifikuje się do leczenia medyczną marihuaną (np. epilepsja, trąd, jaskra).
Jak to jest być na haju czyli marihuana jako „narkotyk”
Narkotyk (gr. narkōtikós „oszałamiający”), to potoczna nazwa niektórych substancji psychoaktywnych, działających na ośrodkowy układ nerwowy. Istotne jest to, że substancje te powodują uzależnienie. Istnieje wiele substancji przyjmowanych przez ludzi, które wywołują uzależnienie, jednak z powodu przyzwolenia społecznego, nie są uważane za narkotyki.
Polska należy do kręgu kulturowego, w którym narkotykami nie są nazywane substancje wybitnie szkodliwe i uzależniające takie jak nikotyna i alkohol.
Powiedzmy to sobie jasno — żadna roślina nie jest narkotykiem. Konopie indyjskie nie są narkotykiem. Może nim być jedynie psychoaktywna substancja chemiczna o dużym stężeniu, wytwarzana w sposób sztuczny, przemysłowy. Dlatego narkotykiem nie są drzewka koki, mak czy konopie indyjskie, gdzie stężenie substancji psychoaktywnej jest bardzo niskie.
Kwestia uzależniającego działania THC została bezspornie wyjaśniona, ponieważ w świetle wieloletnich badań klinicznych, odkryto, że THC na 100% nie powoduje uzależnienia fizycznego, a jedynie psychiczne, które szybko mija i w porównaniu do silnego i niszczycielskiego uzależnienia fizycznego powodowanego przez alkohol i nikotynę, można uznać za bezpieczne i akceptowalne. Uzależnić można się od wszystkiego — nawet od jazdy na nartach — dopiero gdy uzależnienie stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia człowieka, możemy mówić o jego szkodliwości czy niebezpieczeństwie. Czy zażywanie THC w celach medycznych lub rekreacyjnych jest szkodliwe dla zdrowia? Moim zdaniem nie jest, chyba że dochodzi do stosowania tej substancji w nadmiarze, bez umiaru i jakiejkolwiek kontroli. Więcej o udowodnionych skutkach ubocznych THC na organizm człowieka napiszę później.
Przy pomocy badań socjologicznych obliczono, że tylko 12% polskiego społeczeństwa miało regularny kontakt z marihuaną. To dość mało, w porównaniu do sąsiadujących z nami Czech, nie wspominając nawet o Holendrach, Hiszpanach czy Kanadyjczykach. Jaki procent Polaków miał kontakt z zabójczym alkoholem i tytoniem? Uwaga, trzymaj się krzesła, bo spadniesz z wrażenia — 95%.
A teraz napiszmy, jakie to uczucie być na haju. Czekają na to z wypiekami na twarzy wszyscy ci, którzy marihuany się boją i nigdy jej nie próbowali. Czego się boją? To oczywiste. Tego, że się uzależnią i staną narkomanami. Ludzie naprawdę wierzą w takie farmazony. Dziesiątki lat państwowej propagandy zrobiło ludziom wodę z mózgu. Boją się skończyć jak brudny, wychudzony narkoman, który kradnie albo wynosi cenne rzeczy z domu, żeby zdobyć hajs na następną działkę. Ok, są tacy narkomani, ale oni nie ćpają marihuany (bo marihuany się nie ćpa) tylko heroinę albo metaamfetaminę.
Państwo przed erą Internetu miało monopol na informację. Ludzie wierzyli tylko w to, co było pokazywane w telewizji albo drukowane w gazetach. Nadejście Internetu było medialną rewolucją. Dopiero teraz ci, którzy są chłonni wiedzy, mogą ją czerpać w sposób obiektywny i nieskrępowany z zasobów światowej sieci.
Marihuana zawiera THC oraz ponad 200 innych kannaboidów. Substancje te w połączeniu, są odpowiedzialne za każdorazowe uczucie haju, kiedy zaczynają wędrówkę po ludzkim mózgu i centralnym ośrodku nerwowym. THC znajduje się w kwiatach konopi, a nie w liściach, a więc nie pali się liści marihuany tylko jej kwiatostany (owoce).
Pali się skręty z tej rośliny (jointy, blanty, gibony), które wyglądają jak pogrubiony papieros i oczywiście nie mają żadnego filtra na końcu. Niektórzy palący używają do tej czynności fajek o przeróżnych kształtach. Inni susz konopny mieszają w blantach z tytoniem (niepolecane). Od kilku lat, jak wspomniałem wcześniej, popularne stają się waporyzatory czyli przedmioty wielkości długopisu, które podgrzewają susz do temp. około 200 stopni Celsjusza i uwalniają czystą parę wodną, a nie dym. Wiadomo, wielu ludziom dym może wydawać się gryzący i szkodliwy dla płuc. W parze jest to samo THC co w blancie, jednak duża część kannaboidów nie uwalnia się tym sposobem i uczucie haju jest uważane przez znawców za dużo łagodniejsze (mild effect).

Co czujesz po wciągnięciu w płuca dwóch chmurek (buchów) marihuany? Żeby opisać to doznanie, trzeba być bez wątpienia poetą.
Po kilku minutach czujesz, że coś się zmieniło. Jest inaczej. Myśli stają się lekkie. Jakby ktoś oczyścił z brudu przednią szybę twojego umysłu. Problemy schodzą na dalszy plan, a potem znikają zupełnie. Uderza cię myśl, że to, co cię martwiło, było bezsensowne, sztuczne, wymyślone. Czujesz, że dosłownie kamień spadł ci z serca. Nowe myśli zaczynają spływać do umysłu. Chcesz zrobić coś kreatywnego. Chcesz coś stworzyć. Wymyślić. W całym ciele zaczynasz odczuwać lekkie łaskoczące ciepło. Ogarnia cię uczucie przyjemności. Błogości. Jesteś cały zrelaksowany. Do wybuchu śmiechu wystarczy coś błahego i zwyczajnego. Kolory stają się bardziej nasycone. Dźwięki są ostrzejsze. Słyszysz więcej i widzisz więcej. Na widok czegoś pięknego nagle ogarnia cię euforia, a to jest coś, czego nie da się opisać słowami. Euforia to płynne szczęście wypełniające cały twój umysł i ciało. To uczucie jakbyś cały czas słyszał wspaniałe wiadomości. Jakbyś się dowiedział, że wygrałeś na loterii albo wyleczyłeś się z ciężkiej choroby. Euforia to szczyt wspaniałości. I jest to uczucie całkowicie realne.
Po prawie trzech godzinach przyjemność i euforia oddala się, ale w dalszym ciągu czujesz się baardzo dobrze. I nie masz kaca. Nic cię nie boli. Nie ma nieprzyjemnego zjazdu do szarej rzeczywistości.
Medyczne działanie marihuany
Marihuana hamuje wiele niepożądanych reakcji w organizmie. Dowiedziono naukowo, że marihuana zmniejsza wrażliwość receptorów bólowych (również związanych z chorobą nowotworową) oraz bóle neuropatyczne. Jej działanie przeciwbólowe porównywane jest do działania leków z drugiego stopnia drabiny analgetycznej WHO, do której możemy zaliczyć takie substancje jak kodeina czy tramadol. Dzięki temu możliwe jest ograniczenie podawania opidoidów w dużych dawkach. W przypadku bólu neuropatycznego marihuana lecznicza co prawda ustępuje najskuteczniejszym trójpierścieniowym lekom przeciwdepresyjnym, ale jej skuteczność porównywana jest do poziomu gabapentyny, czyli leku stosowanego w leczeniu padaczki.
Wątpliwości na temat leczniczych właściwości marihuany najczęściej wynikają z niewiedzy. Musimy jednak podkreślić, że jej lecznicze właściwości zostały potwierdzone w wielu badaniach naukowych, a lista chorób leczonych medyczną marihuaną jest bardzo długa. Wymieńmy je po kolei:
Bóle o różnych pochodzeniu. Miastenia. Padaczka (gdy pacjent nie reaguje na stosowane leki, dzięki marihuanie ilość ataków można zmniejszyć nawet o 90%). ADHD. Problemy z koncentracją uwagi. Choroby Alzheimera (w przypadku tej choroby skuteczne jest THC, dzięki któremu spowalnia się formowanie płytek amyloidów, które odpowiadają za niszczenie komórek mózgowych. Medyczna marihuana stosowana regularnie może znacznie opóźnić rozwój tej choroby). Autyzm (medyczna marihuana ułatwia zapanować osobom autystycznym nad agresją i lękiem). Alkoholizm i inne uzależnienia. Jaskra (stosowana zwłaszcza w sytuacji, gdy inne metody nie są skuteczne). Stwardnienie rozsiane. Choroby Parkinsona (leki mają złagodzić ból oraz usprawnić ruchy chorych, który częściowo odzyskują sprawność). Astma (mniej stanów zapalnych). Choroby zapalne jelit (marihuana łagodzi stany zapalne). Borelioza. Depresję i lęki. Nowotwory (marihuana medyczna jest w stanie niszczyć komórki nowotworowe np. w przypadku raka piersi lub też spowalniać ich dalszy rozwój. Ponadto u osób przechodzących przez chemioterapię odnotowano mniej skutków ubocznych w wyniku stosowanego leczenia, a więc np. wymiotów, bólu, czy mdłości).
Zespół Sjorgena. Anoreksja. Choroby autoimmunologiczne. Bezsenność i zaburzenia snu. Choroba Leśniowskiego-Crohna. Choroba afektywna-dwubiegunowa. Cukrzyca. Zaburzenia obsesyjno-kompulsywnych (OCD). Dystonia. Fibromialgia. HIV i AIDS. Łuszczycowe zapalenie stawów. Zespół Tourette’a. Pląsawica Huntingtona. Migreny. Spastyczność mięśni. Neuralagia. Zwyrodnienie stawów. Osteoporoza. Reumatoidalne zapalenie stawów. Urazy rdzenia kręgowego. Zespól przewlekłego zmęczenia. Stwardnienie rozsiane. Zespół Ehlersa-Danlosa. WZW typu C. Zaburzenia żołądkowo-jelitowe. Zapalenie mięśni i stawów. Zespół jelita wrażliwego. Zespół stresu pourazowego.
Wiem. Jesteś w szoku. Ja też. Teraz widać jakim darmowym panaceum jest ta boska roślina. Teraz rozumiesz, dlaczego marihuany tak bardzo nienawidzą wielkie koncerny farmaceutyczne. Rozumiesz teraz, dlaczego prywatna uprawa marihuany medycznej jest zabroniona.
Skutki uboczne zażywania marihuany
Wiadomo, że niebezpieczne dla zdrowia jest wszystko, co stosowane bez umiaru i kontroli. Marihuana nie jest tu wyjątkiem. Nie wolno jej palić codziennie przez cały dzień, ponieważ wtedy może działać otępiając i powodować problemy z funkcjonowaniem tzw. pamięci chwilowej. Skutki uboczne mogą być niebezpieczne u osób z problemami psychicznymi. Niektórzy naukowcy do niepożądanych skutków ubocznych zaliczają zwiększone tętno, suchość w ustach i zawroty głowy. Jednak umówmy się — odczuwanie tych skutków ubocznych jest sprawą indywidualną. Dla kogoś suchość w ustach nie jest żadnym problemem (wystarczy napić się trochę wody), a zawroty głowy nie występują zawsze i nie mają żadnego znaczenia, gdy jesteśmy w pozycji siedzącej.
Zakazana roślina
Powiedzmy to wyjątkowo jasno — konopie indyjskie nie są narkotykiem. Konopie indyjskie są lekarstwem, ziołem i bywają używką — podobną do kawy i herbaty. Wiedząc o tym, nasuwa się oczywiste pytanie: dlaczego jej posiadanie, hodowanie i udostępnianie (bo nie samo używanie) jest nielegalne w wielu krajach świata (na szczęście nie wszystkich). Dlaczego marihuana jest w Polsce penalizowana?

Mówiąc krótko dlatego, że obywatele nie wywierają presji na polityków, by marihuanę zalegalizować, a państwo jako takie, nie chce nakładać sobie na barki nowych, niepotrzebnych „problemów”. Państwo chce, żeby był spokój, a obywatele byli karni i posłuszni. W Polsce, w obiegowej opinii, marihuana przedstawiana jest jako niebezpieczny narkotyk, który demoralizuje ludzi, młodzież, a nawet dzieci. Już sama dyskusja o legalizacji konopi indyjskich w Polsce, wywołałaby takie poruszenie (czy zgorszenie), że instytucje państwa mógłby ogarnąć chaos, a na to nasi władcy nie mogą sobie pozwolić, ponieważ są ludźmi z gruntu niekompetentnymi i nie radzą sobie z podstawowymi problemami społecznymi, których u nas nie brakuje.
Polska to kraj katolicki, czyli mentalnie zacofany. Edukacja w naszym kraju nie stoi na zbyt wysokim poziomie. I nie dotyczy to tylko konopi indyjskich, ale wielu innych dziedzin np. edukacji seksualnej czy ekologii. W Polsce do rangi nierozwiązanego problemu, urastają od lat rzeczy wydawałoby się oczywiste jak walka z zanieczyszczeniem powietrza czy segregowanie śmieci.
To ignorancja jest największym źródłem zacofania, a Kościół katolicki, który ma w naszym kraju olbrzymie wpływy jest synonimem ciemnogrodu. Kościół od zawsze uważał konopie indyjskie za narkotyk, czyli część „cywilizacji śmierci”, „zło, które zabija naszą młodzież”. Polskie władze takiemu podejściu tylko przyklaskiwały, zaostrzając i tak surowe prawo antynarkotykowe. Jeden z (nie)sławnych, współczesnych władców Polski, czyli Donald Tusk, poparł w końcówce lat 90. zmiany w Kodeksie karnym tak, aby posiadanie nawet drobnych ilości mariuhany na własny użytek, było nielegalne i karane do 2 lat więzienia. Za handel, uprawę i posiadanie dużych ilości konopi indyjskich w Polsce, grozi już wieloletnie więzienie.
Czytaj także: Na wielu ziemiach zamieszkanych przez protestantów zabijano w istocie więcej czarownic niż na ziemiach katolickich. W Brunszwiku, w okolicy Wolfenbüttel, gdzie pod koniec XVI wieku palono często nawet dziesięć kobiet dziennie, słupy, przy których stawały one trafiając na stos, wyglądały jak zwęglony las.
Żyjemy w kraju, w którym nie ma rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego, a co za tym idzie, władze państwowe czują się upoważnione do decydowania o tym, co dla ludzi jest dobre, a co złe. To pozostałości PRLu — ustroju totalitarnego, gdzie władza dzierżyła monopol w niemal każdej sferze życia społecznego. Jak już pisałem wcześniej — w naszym kraju status legalnej używki może mieć jedynie alkohol i nikotyna. Wszystko inne, każda zmiana obyczajowa, każde novum — jest dla władzy i Kościoła niewygodne i niebezpieczne, bo zagraża ich interesom i dominującej roli w polskim społeczeństwie.
Zastanówmy się przez chwilę, na mocy jakiego prawa, jakiej zasady, polskie państwo za pośrednictwem swoich zdemoralizowanych, niekompetentnych polityków, może decydować o tym co zażywasz, a czego nie zażywasz w zaciszu swojego mieszkania. Co wolno ci palić, a czego nie. Co wolno ci jeść, a czego jeść ci nie wolno. I wreszcie co wolno ci hodować w ogródku, a czego hodowanie jest zabronione i karane więzieniem (konopie indyjskie to przede wszystkim roślina — taka sama jak pomidor albo kalafior).
Powiem wam, dlaczego polskie władze wkładają nam swoje brudne, skorumpowane łapska do mieszkań i ogródków. Robią to, ponieważ są jak mafia i dbają tylko o własne interesy. Politycy niewiele się różnią od bandytów dokonujących rozbojów na ulicach. Nie ufają nikomu. Czują się wszechmocni. Nie rozumieją pojęcia „własność prywatna” czy „posiadanie na własny, prywatny użytek”. Siebie uważają za Alfę i Omegę, a obywateli za durni. Nie wierzą w mądrość społeczeństwa. W podstawowe prawa człowieka. W rozwój. W postęp. W naukę, wiedzę. W edukację. W liberalizację prawa. Nie chcą, żeby ludzie byli wolni, żeby sami decydowali o swoim losie. Każdy polityk w polskim Sejmie zapomina bardzo szybko o tym przez kogo i dlaczego został wybrany. Polscy politycy unikają działania, unikają reform, ponieważ od razu na wierzch wyszłoby ich nieuctwo, nieudolność, amatorstwo. W Polsce słowo „liberalizacja” to niemal tabu. Oni uważają, że każda kontrowersyjna zmiana, to zagrożenie dla „ładu społecznego”, a tego obawiają się najbardziej, ponieważ nasza władza najbardziej ceni sobie „spokój”, aby bezproblemowo dociągnąć do końca kadencji parlamentarnej i napchać sobie kieszenie hajsem po brzegi.
Co dalej z marihuaną?
Coraz więcej państw, zwłaszcza z zachodniego kręgu kulturowego, depenalizuje konopie indyjskie. W Europie bez obawy przed więzieniem zapalić skręta można obecnie w Czechach, Hiszpanii, Holandii, Włoszech, Szwajcarii, Portugalii oraz Belgii i częściowo w Niemczech. Za oceanem delektować się konopną euforią można w kilku stanach USA (Waszyngton, Kolorado, Kalifornia, Oregon, Alaska), w całej Kanadzie, Meksyku, Chile, Urugwaju i na Jamajce.
Urugwaj stał się pierwszym państwem na świecie, który w pełni zalegalizował marihuanę, zarówno uprawę, handel, jak i jej używanie. Od 1 kwietnia 2014, pełnoletni obywatel Urugwaju może kupić do 40g miesięcznie. Na własny użytek można też hodować do 6 krzaków konopi rocznie lub odwiedzać lokalne kluby palaczy, zrzeszające od 15 do 45 osób, w których rocznie można uprawiać do 99 krzewów, a gram marihuany kosztuje 0,9 dolara.
Większość krajów postkomunistycznych (takich jak Polska) oraz kraje skandynawskie są aktualnie jedynymi państwami w Unii Europejskiej, w których posiadanie marihuany (nie wspominając o uprawie) jest przestępstwem zagrożonym karą więzienia.
Wydaje się, że widoczna jest tendencja, aby coraz więcej państw legalizowało marihuanę na własny użytek. Rząd federalny Luksemburga rozważa plan legalizacji rekreacyjnej marihuany, za pośrednictwem ściśle kontrolowanego rynku, który oferowałby przedsiębiorcom ograniczoną liczbę licencji na produkcję i sprzedaż detaliczną.

Istnieje w Europie (również w Polsce) wyraźna tendencja do legalizacji marihuany przeznaczonej wyłącznie do celów medycznych. Warunek jest jeden: używkę musi przepisać lekarz i musi ona pochodzić z licencjonowanego źródła. Niemcy zalegalizowały przepisywanie konopi indyjskich do celów leczniczych w marcu 2017 r. Wkrótce po niemieckiej legalizacji marihuany, po całej Europie przetoczyła się fala zatwierdzeń marihuany medycznej. Marihuana medyczna została w Polsce zalegalizowana na początku listopada 2017 r. Zgodnie z nowelizacją przepisów, konopie mogą być wykorzystywane do przygotowania leków recepturowych w aptece. Sporządzenie preparatu mogą zlecać lekarze, lecz leki takie nie są refundowane.
Oznacza to, że obywatelowi w bandycki sposób odebrano możliwość własnego i darmowego przygotowywania lekarstwa na własne potrzeby oraz skazano na monopol państwa i wydawanie dużych sum w aptekach, a przypomnijmy, że cena medycznej mariuhuany w oficjalnym obiegu, w formie suszu, waha się od 70 do 120 zł za gram. Którego chorego stać na wydawanie codziennie takiej sumy?
W tym miejscu należy wyjaśnić odrębność pomiędzy marihuaną medyczną a rekreacyjną. Dyferencji nie ma żadnej. Jedyna różnica polega na doborze odpowiedniego gatunku, zawierającego zwiększoną ilość substancji leczniczej CBD oraz zmniejszeniu psychoaktywnego THC. Mariuhanę medyczną można hodować w domowym warunkach za darmo, w taki sam sposób jak inne rośliny. Niestety, ustawodawca nie przewidział takiej mozliwości i w dalszym ciągu o tym, jakie zioło spożywamy, decyduje za nas machina państwa — w osobie lekarza — i za pomocą oficjalnych kanałów dystrybucji (apteki i hurtownie farmaceutyczne). To jest mafijne podejście do podstawowych praw obywatelskich człowieka, ponieważ konopie indyjskie, tak jak inne rośliny dostępne są na Ziemi dla wszystkich za free.
Zmiany w podejściu do konopi indyjskich zależą jedynie od stopnia rozwoju społeczeństw obywatelskich w poszczególnych krajach — ich świadomości, wiedzy, zwyczajów i zdolności do wywierania presji na polityków. Albo chcemy być wolni, albo chcemy żyć w państwie policyjnym.
Źródło:
Faktykonopne.pl, Wikipedia.com, Mediaonet.pl
Literatura:
Hui-Lin, J. (1974). An Archeological and Historical Account of Cannabis in China. Economic Botany, 24(8), 437-448.
Touw, M. (1981). The Religious and Medicinal Uses of Cannabis in China, India, and Tibet. Journal of Psychoactive Drugs, 13(1).
Butrica, L. J. (2008). The Medical Use of Cannabis Among the Greeks and Romans. Journal of Cannabis Therapeutics, 2(2), 51-70.
Krzysztof C. Gretkus (1970) — dziennikarz, fotoreporter. W latach 90. publikował opowiadania i wiersze w legendarnym warszawskim magazynie literackim bruLion. W 1995 r. wydał tom wierszy pt. „Szept i wrzask”. W 1999 r. ukończył poemat prozatorski „Czarne Światło”, od 2013 r. dostępny na Amazon i Smashwords pod angielskim tytułem „Puff of Black”. W latach 2008-2012 fotoreporter współpracujący z magazynem The Polish Times i agencją fotograficzną London News Pictures (LNP).
Więcej: Puff of black
Jedna ważna uwaga — lobby alkoholowe
Lobby akoholowe nie chce dopuścić do legalizacji posiadania i uprawy konopi na własny użytek w tym kraju gdzie tak dużo się pije bo wtedy min 30% ludzi przerzuci się na trawkę, a spadek obrotów o 30% to dla nich oznacza bankructwo.
Państwo mamy nieudolne. Jak powiedział Neron – pieniadz nie śmierdzi. Branża konopna mogłaby przynieść wielkie zyski z podatków, tak jak w Kanadzie, wiec trzeba w Polsce konopie zalegalizować.
Swietny post
Jak sie czyta jak wiele chorob mozna leczyc przy pomocy marihuany to faktycznie mozna byc w szoku