Temat jest niezwykle kontrowersyjny — pieniądze, czyli życie bogaczy i biedaków. Ludzi uprzywilejowanych i pogardzanych. Film, który przedstawiamy, jest ciekawy z powodu jego twórcy — dziedzica fortuny jednej z najbogatszych amerykańskich rodzin — Johnsonów (korporacja Johnson & Johnson). Jamie Johnson — bo o nim mowa — wyprodukował Jeden procent, który rządzi światem (ang. The one percent) z własnych środków. Premiera miała miejsce na Tribeca Film Festival 26 kwietnia 2006 roku. Dokument składa się z kilkunastu wypowiedzi ważnych osób powiązanych ze światem najbogatszych elit finansowych Ameryki, stanowiących osławione 1% najbogatszych ludzi świata, kontrolujących już w 2004 roku ponad 42% globalnego bogactwa.
Dyskusja na temat bogactwa i biedy toczy się od wieków. Ludzie w wyniku wielkich, powolnych przemian społecznych stworzyli znany nam dzisiaj system monetarny, który z jednej strony daje nam możliwość działania, rozwoju, a z drugiej nas zniewala, ponieważ ilość posiadanych pieniędzy stała się najważniejszym miernikiem wartości człowieka — jego miejsca w społeczeństwie. Gromadzenie kapitału staje się celem życia. Mamy obecnie całe elity miliarderów, co rodzi olbrzymie nierówności społeczne, ponieważ najbogatsi mieszają się do polityki i kontrolują gospodarkę. Jaka jest nasza cywilizacja oparta na pieniądzach i władzy — wspaniała czy żałośnie prymitywna?
Jedni uważają, że świat nie może być sprawiedliwy, ponieważ przyroda taka nie jest, gdzie w efekcie istnienia łańcucha pokarmowego, silniejszy (bogaty) zjada słabszego (biednego). Inni uważają, że człowiek jest rozumny, a więc ma obowiązek tworzyć bardziej sprawiedliwy świat, gdzie nie ma miejsca na ubóstwo i cierpienie. Jak już wspomniano wcześniej, spór na ten temat nie został nigdy rozstrzygnięty.
Jeden procent, który rządzi światem
Reżyseria: Jamie Johnson
Produkcja: Jamie Johnson, Nick Kurzon
Premiera: 29 Kwiecień 2006 (USA)
Zobacz także: Malarstwo współczesne. Inwestycja w sztukę MARIUS ZABINSKI Icon forever, 100 x 100 cm — obraz na sprzedaż
Ludzie mają tak wyprane mózgi, że kogoś kto ma jacht za 100 mln $ podziwia się jak Boga, zamiast go zmieszać z błotem za jego pazerność.
A winne są temu głównie mainstreamowe media
Teraz muszę przyznać rację. To wymaga głębszego namysłu.
Tym razem serdecznie pozdrawiam.
To reakcja na odpowiedź Anonymous
Pańskie wrażenia i być może też autora tego filmu, czego też nie wykluczam, są jakby z założenia nastawione wrogo do wszelkich przejawów bogactwa.
Kreuje Pan ujednoliconą mentalność osób bogatych, jakby to był jakiś powielany szablon. Z drugiej strony domaga się Pan/Pani, żeby zyski były równo dzielone, niezależnie od zasług. Czyli co?
Czy się stoi, czy też leży, dwa tysiące się należy? To Pański ideał?
Nie istnieją twórcy czy też wyjątkowo pracowici, którzy zasługują na uznanie i wyróżnione wynagradzanie?
Proszę się chwilę na tymi pytaniami zastanowić.
Ja opisałem tylko współczesne mechanizmy patologicznych przejawów bogacenia czy – jak kto woli – zwykłego oszustwa. Nie znajdzie u mnie Pan zdania, że wszyscy zamożni są oszustami, jak i w odwróceniu punktów postrzegania, że wszyscy biedni są idiotami. Popadanie w tak skrajne uogólnienia to przejaw…
I tu proszę sobie domyślnie wstawić możliwe dopełnienia tego zdania.
Uprzedzam, jest kilka przynajmniej takich możliwych wariantów.
Pozdrawiam.
W uzupełnieniu : to adresowane jest do autora komentarza „Anonymous” z 8 kwietnia
Naopisałem tylko, że rozwarstwienie społeczne ma swoją przyczynę w antropologii człowieka, w tym jak jest zbudowana jego psychika. Sam system ekonomiczny jest sprawą drugorzędną.
Człowiek zamożny chce być zamożny dla siebie, a nie po to by pomagać słabszym.
Możemy łatwo wyobrazić sobie świat gdzie ludzie mają w sobie tyle altruizmu, że nawet robotnik otrzymuje bardzo godziwe wynagrodzenie. Gdzie ludzie dbają o obcych jakbyśmy byli wielką rodziną.
Prosze sie zastanowić nad jedną kwestią. Nad samą istotą bogactwa.
Skoro każdemu z nas wystarczy do dobrego życia w sumie niewiele, to z jakiego powodu ludzie chcą o wiele więcej niż potzrebują.
Skąd pojęcie luksusu?
To nie patologia? Chcieć więcej niż się potrzebuje
Anonymous
…………..
Ta patologia nazywa się „chciwość”.
Naukowcy obliczyli że do szcześcia jednej osobie wystarczy 38 m2
Jesli tak, to jak wytlumaczymy te pałace, te wille, te yachty
Te wypasione domy z 5 łazienkami
Dokladnie. To jest przejew patologii i tu masz moją zgode, że ludzie którzy sie tak zachowują sa idiotami
„Równość” to bardzo fajna idea
Niestety, została całkowicie zohydzona przez piewców kapitalizmu i liberalizmu
Szybciej, więcej…
Film właściwie jest już historyczny, przedstawiając zjawisko rozwarstwienia społecznego w kontekście postrzegania sprzed kilkunastu lat, jeszcze przed kryzysem z 2008. A ten właśnie kryzys, grożący globalnym załamaniem gospodarczym, był bezpośrednim impulsem do kolejnej zmiany reguł ekonomicznych, które od tego czasu stały się powszechnie obowiązującymi. Zaczęło się od amerykańskiego dodruku miliardów dolarów, by wyhamować falę bankructw.
To był dodruk z niczego, bez jakiegokolwiek pokrycia, ale on nie powoduje powszechnej inflacji, bo nie trafia do kieszeni zwykłych zjadaczy chleba, tylko na rynki finansowe, na którym koncentruje się wielki kapitał najbogatszych.
Ratowano instytucje finansowe, nie właścicieli zakupionych nowych domów i mieszkań za zaciągnięty kredyt.
Tempo rozwarstwienia finansowego społeczeństw nabrało tempa.
Jak to działa?
To dość bezczelne i stosunkowo proste.
Dodruk pustego pieniądza w falowym przebiegu ciągle się rozkręca.
To rodzaj sojuszu interesów zarządzających państwami ze światkiem wyalienowanej finansiery.
Zadłużenie państw – z nielicznymi wyjątkami- ciągle rośnie, ale koszty zadłużenia obciążają głównie zwykłych śmiertelników. Najpierw obniżono do zera oprocentowanie lokat, by koszty obsługi długu nie generowały tak zwanej spirali narastania długu, a przy tym pilnowano, by powszechną inflację utrzymać blisko wartości zerowej, dozując dostępność gotówki dla świata pracy. Jednocześnie wprowadzono bandycki zwyczaj wykupywania obligacji państwowych i wybranych korporacji przez banki centralne, co powoduje dość złożone skutki wkalkulowane w ten proceder.
W miejsce wykupionych obligacji państwa (mniej obligacji w obiegu = mniejszy dług) mogą bez większych problemów wypuszczać kolejne serie obligacji i tak można zadłużać się dalej. W tym samym czasie na rynki finansowe (na przykład:giełdy) trafia duża dawka elektronicznego pieniądza, a ilość aktywów jest mnie więcej stała. Daje to efekt inflacji ograniczonej jedynie do rynków finansowych. Giełdy rosną niezależnie od kondycji notowanych na giełdzie spółek.
Jak na komentarz to powinno wystarczyć, by skojarzyć, jak obecnie wbudowano mechanizm powodujący automatyzm bogacenia się najbogatszych, którzy lokują swoje wolne środki na rynkach finansowych. Ich stopień bogactwa nie przekłada się na wzrost spożycia chleba, ani na cenę lodówek. Najśmieszniejsze jest w tym, że państwa wcale się nie kryją z wykupywaniem obligacji przez banki centralne.
Nasz NBP w drugim kwartale zeszłego roku podał, że zamierza w najbliższym czasie wykupić obligacji za ponad 100 mld zł. Główne media zupełnie na takie informacje nie reagują, bo ich właściciele nie widzą takiej potrzeby.
Głupi lud i tak …
Film oprócz rozwarstwienia społecznego pokazuje jaką mentalność mają bogaci. Egocentryzm, brak wyobraźni, prostactwo. Ograniczenie umysłowe ubrane w szaty „dobrego wychowania”.
Oliver Stone stwierdził kiedyś, że prezydent George Bush to idiota i prostak — znał go chyba nawet ze studiów. I taki człowiek jak wiadomo został prezydentem USA.
Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale człowiek ma w sobie takie element wykorzystania innego człowieka, upodlenia go, zniewolenia. Widać to nawet wśród uczniów gdy klasa wybiera sobie kogoś słabszego i go zaczyna maltretowac psychicznie i fizycznie. Istota ludzka ma w sobie taki element maltretowania, taki wrodzony sadyzm.
Cały mechanizm bogacenia się polega na prostej zasadzie nierównego traktowania. Robotnicy w firmie zarabiają pensję minimalną co pozwala właścicielowi na kumulowanie zysku. Gdyby właściciel biznesu dzielił zysk firmy zawsze prawie po równo wśród wszystkich pracowników, wtedy nie istniałby problem rozwarstwienia społecznego.
Dlatego moim zdaniem problem rozwarstwienia i ubóstwa na tym świecie, to problem psychologii człowieka, a nie ekonomii.
My po prostu nie lubimy się nawzajem, nie szanujemy, nie wspieramy. Traktujemy człowieka obok nas jak konkurenta, jak wroga. Jak niewolnika.
Jedna wataha ludzka przeciwko drugiej.
Mam taką dygresję:
Wszyscy się cieszymy, że żyjemy na wolności w dobrych czasach, bo skończył się wyzysk, pańszczyzna, niewolnictwo, bezprawie itd.
Czyżby?
Dlaczego podatki są obowiązkowe, a za unikanie ich płacenia grozi więzienie.
Dlaczego edukacja, czyli posyłanie dzieci do szkół jest obowiązkowe (ustawowe).
Dlaczego podróżowanie do innego miejsca (kraju) wymaga pozwolenia w formie paszportu, który jest płatny.
Dlaczego posiadanie domu jest płatne (podatek od nieruchomości) i wymaga pozwolenia (pozwolenie na budowę).
I wreszcie najlepsze – dlaczego te wszystkie podatki to taka grabież (średnio około 40% po ich zsumowaniu, sam VAT to przeważnie 22%).
Śmiem twierdzić, że nasza cywilizacja działa dokładnie tak samo jak w czasach faraonów. Jedyna różnica polega na tym, że obecnie mamy media masowego przekazu, a wtedy ich nie było. I zamiast odrabiać pańszczyznę w polu na kolanach, robimy to wirtualnie poprzez podatki, czyli oddajemy Panu (urzędowi skarbowemu) część swojej pracy w formie pieniędzy.
A czym jest państwo?
To pewna organizacja, zarządzana przez ludzi, którzy teoretycznie są wybierani przez obywateli, ale w praktyce są wybierani przez inne organizacje zwane partiami politycznymi czyli de facto wspólczesną arystokracją — klasę panującą. Dlaczego?
Dlatego, że wyborcy nie mają tak naprawdę wyboru na kogo głosować i muszą głosowac na de facto te same osoby. Wynika to też z faktu, że wg ordynacji wyborczej wybory są bardzo rzadko — raz np. na 4, 5 lat, oraz dlatego, że bardzo trudno dostać się na listę wyborczą (trzeba mieć poparcie w formie co najmniej 100 tys podpisów).
Jednym słowem demokracja, którą mamy wolność nam jakby reglamentuje, wydziela, ogranicza.
Demokracja to manipulacja. Jeżeli przyjmiemy, że w momencie narodzin człowiek ma 100% wolności, to po wejściu w system (demokratyczny) tej wolności zostaje mu około 20%.
Oczywiście może być jeszcze gorzej i są organizacje (kraje) gdzie wolność jest zerowa (dyktatury), ale nie o tym teraz mówię.
Mówię o tym, że nie rozumiem ludzi, którzy uważają, że ludzie kiedyś żyli w średniowieczu, a dopiero teraz, kiedy mamy wielki postęp, mogą być wolni i robić co chcą.
Ależ współczesna arystokracja i kasty społeczne to fakt, to norma. Ma to formę prawną (ordynacje, przepisy, ustawy), albo formę niepisaną, zwyczajową, czyli najlpsze posady dostają nasi.
W Polsce widać to doskonale patrząc na to, kto zasiada na stołkach wysokich urzędników. To nominaci partyjni. Jak słusznie napisałeś wszystkim sterują różne ustawy i sama ordynacja wyborcza, aby nowi, obcy ludzie nie mogli się do tych struktur dostać.
Przecież ciągle się mówi, że nie można zmienić Konstytucji bo nie ma w Sejmie odpowiedniej większosci.
To kłamstwo.
Większość jest zawsze, tylko żaden poseł nie podetnie gałęzi na której siedzi i świadomie będzie się sprzeciwiał takiemu porozumieniu ponad podziałami. Posel w Polsce należy do partii politycznej, która go wystawia i w ten sposób kontroluje. Przecież posłom nawet nie wolno głosować wbrew swojemu kierownictwu.
Dlatego nie jesteśmy wolni i nigdy nie będziemy, bo nawet nie wiemy jakby taka prawdziwa wolność obywatelska miała wyglądać. Nie ogarniamy wolności. Jesteśmy manipulowani od momentu narodzin.
Ludzka wolność w rozumieniu pełnej swobody jest możliwa wyłącznie poza społeczeństwem
Na bezludnej wyspie albo bezludnej planecie
Wolność to nie wszystko i nie jest wcale najważniejsza w życiu. O wiele ważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i zachowanie zdrowia i życia. Dlatego jest „system” i te wszystkei ustawy, których tak nie znosisz.
Wyobraźmy sobie taki eksperyment — podchodzę do obcego człowieka i proszę go aby mi pomógł wymurować, wybudować dom jako pomocnik murarza. Zapyta się — za ile? A jak mu powiem, że za nic, albo za dobry obiad, to zaklnie żebym spier….ł.
Ale jak mu powiem, że za 100 tys zł, to rzuci wszystko i przybiegnie do pracy w 10 minut.
O czym to świadczy?
O tym, że ludzi do działania napędza żądza posiadania pieniędzy, a nie altruizm, miłość, szczęście czy inne wartości wyższe.
Dlatego system monetarny idealnie wpasował się w naszą mentalność i żaden inny system nie ma najmniejszej racji bytu w naszej ludzkiej rzeczywistości. Mam na myśli system, który motywowałby ludzi do wykonywania pracy, do działania. Mówiąc ogólnie do wspołpracy w obrębie swojego gatunku.
Ciekawy komentarz znaleziony w necie.
Autor Mariusz Szpilewicz
………
„Z tego filmu wynika, że mentalność najbogatszych ludzi świata jest niezwykle uboga i prostacka, bardziej uboga i prostacka niż niejednego ubogiego człowieka. Na czym polega to mentalne ubóstwo i prostactwo? Porównaj dwie firmy A i B. Firmą A rządzi typowy pasożyt dorabiający się na biedocie, daje pracę i osiąga korzyści kosztem ograniczonego dochodu nieadekwatnego do wykonanej pracy robotnika. Firmą B rządzi zaś osoba inwestujaca w rozwój pracownika dobrze opłacanego. Zatem w pewnym sensie taki zarządca początkowo może zarobić mniej, jednak tworząc rozwiniętą i dobrze zmotywowaną społeczność firmową dysponuje zespołem edukowanym, który jest w stanie dokonać innowacji, a przez to stać się bardziej konkurencyjny na rynku – zyskują wszyscy. Przełóż firmę na na skalę globalną i zadaj sobie pytanie czy skrajny egoizm prostacki jest równie dobry co egoizm umiarkowany ze szczyptą altruizmu i który z nich da więcej korzyści? Wygląda na to, że mało bogatych ludzi zadaje sobie to pytanie, a to zaś świadczy o głupocie i nieświadomości tego, że opierając się na skrajnym egoizmie sami sobie ujmują bogactwa i możliwości. Po prostu brak im wyobraźni. Wyobraź sobie dwie linie wykresu górną i dolną, górna to wzrost dochodów właściciela firmy, dolna to wzrost dochodów społeczności firmowej – państwowej – globalnej a wraz z tym powiększające się spektrum potencjału intelektualnego zdolnego do rozwoju i innowacji całej firmy – państwa – planety. Jeżeli obie linie idą ku górze to dobrze, kiedy jedna z nich maleje to źle. Zatem ograniczenie swojego pola widzenia tylko do własnej rodziny (która nota bene powinna być na piedestale) lub tylko samego siebie świadczy o niskim poziomie mentalności lokalnego lub nielokalnego bogacza, który wszelkie formy rozwoju społeczności wspierającej firmę nazywa socjalizmem i mając ograniczone pole widzenia swojego majątku (w postaci nieruchomości, ruchomości i kapitału finansowego) nie zdaje sobie sprawy jak wiele traci na braku kapitału intelektualnego społeczności i jej rozwoju, także finansowego.”