Stan literatury. Październik – grudzień 2022
1.
Noce w nowej pracy (Stara Biblioteka) przebiegają spokojnie. Plan to skupić się na pisaniu i zapomnieć o stracie. Wariatka zaszła mi za skórę i nie za bardzo wiem, co z tym zrobić. Leżę na kanapie w ogrodzie zimowym i wpatruję się w niebo jak idiota. Ogród na zewnątrz oświetlają zielone światła, więc okoliczności można uznać za sprzyjające. Pragnę tylko spokoju. Przestać pić i pozbyć się opuchlizny oraz warstwy tłuszczu, którą nabyłem w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
2.
10.09 organizuję PAPIER ŚCIERNY #3. Tym razem wymieniamy się tekstami i wychodzi to zaskakująco dobrze. Nikt się nie spina, a wiersze zyskują na cudzej interpretacji i zaangażowaniu. Po imprezie oczywiście nie mogę się powstrzymać, zachodzę do pracy wariatki i schodzimy się po raz piąty.
6.10 to event poety RB wokół jego ostatniej książki w galerii Entropia. Mieliśmy razem uczestniczyć w prezentacji jego wierszy, ale dzień wcześniej oczywiście skaczemy sobie do oczu i na polecenie profesora Vervo, który całość organizuje, choć zaparcie się wypiera, muszę znaleźć jej zastępstwo. Udaje się namówić L. i spotykamy się na miejscu. Ja zakładam na głowę jakąś dziwną, przywodzącą na myśl S&M maskę z kamerką internetową i wystającym kablem USB, L. zakłada jakiś czepek i zaczynamy performance, który polega na czytaniu wierszy z naszyjnika i bransolety, które mamy na sobie. Chwilę potem czyta to publiczność. Sczytuje to z nas. Kiedy prostuję ramiona z wierszami na bransoletach, podchodzi jakieś stare małżeństwo. Ona jest ślepa i jedynie powtarza tekst, który on szepcze jej do ucha. Niemal się wzruszam. Potem idziemy pić do Księgarni Hiszpańskiej.

7.10 odbywa się MFO (Międzynarodowy Festiwal Opowiadania), na którym mam czytać swoje flash-story (plakaty z tekstami przez jakiś czas wisiały na Szewskiej). Tak czy inaczej, mamy zjawić się z dwugodzinnym wyprzedzeniem i odbyć jakąś próbę. Tę część wydarzenia reżyseruje jakaś pani z Warszawy, strasznie się krzywi i stwierdza, żebym nie wypluwał gumy, którą kompulsywnie żuję od kilku godzin. Mówię swój tekst z pamięci, a kiedy czytają inni, jestem zwyczajowo już sceniczny, wprost nie do zniesienia, ale wychodzą z tego dobre zdjęcia. Czekamy z wariatką, aż całość dobiegnie końca i znów kończymy wieczór w Hiszpańskiej. Na festiwal zjechali się poeci i pisarze z całego kraju i knajpa jest wypchana po brzegi. To ciężkie 2 noce, bo ostatni dzień wypada równie stresująco.
22.10 biorę udział w konsultacjach środowiskowych organizowanych przez WIK i BWA, bo nikt bardziej kompetentny nie ma czasu lub ochoty. Reprezentuję środowisko poetów w pojedynkę. Jestem po nocce i gdy tylko ta szopka się skończy, muszę iść na kolejną. Odbywa się to w drewnianym kościółku w Parku Szczytnickim, jest zimno, poją nas paskudną kawą i karmią wegańskim żarciem. Jestem tak kurewsko zmęczony. Jakoś na początku listopada wariatka zrywa ze mną mailowo po raz drugi i oboje mamy nadzieję, że to już ostatni raz. Moje zmęczenie narasta i chyba wreszcie żałuję powrotu do Polski. Przynajmniej momentami.
Czytaj także: Stan literatury: Wrocław. Część I
19.11 to PAPIER ŚCIERNY #4. Tym razem jest to konkurs, Księgarnia Hiszpańska jest znowu wypchana. Zgłasza się 14 osób, po rundzie eliminacyjnej zostaje 8 i reszta rozgrywa się w systemie pucharowym. Wygrywa poeta M. z Krakowa i zabiera do domu 900 zł. Półfinalistom rozdajemy książki Wydawnictwa papierwdole. Reszta odchodzi z niczym. Gdzieś tam zalega kolejny numer SANDPAPER, rubryki na portalu profesora Vervo, która regularnie jest cenzurowana. Wygląda to tak, że ludzie zgłaszają się z zażaleniami co do konkretnych fragmentów, a słowa zastępują kropki i półpauzy. Zdają się nie rozumieć, że każda najdrobniejsza wzmianka to hołd, nie złośliwość. To jeden z powodów, dla których piszę dla tego portalu.
3.
1.12 wybieram się na spotkanie autorskie do jakiejś szkoły na Nowym Dworze. Wypijam 3 kubki kawy, nie sprzedaję ani jednej książki i nawijam jak szalony. Część z tego to wymijające odpowiedzi na pytania, część to jakiś pokręcony strumień świadomości. Pod koniec miesiąca wpraszam się na imprezę u pary K. W świecie literatury to szlachta. Na ścianach wiszą portrety Marksa, z sufitu lampa z Ikei, wszyscy wokół mają pomysł na rewolucję i nikt nie słyszał o Ayn Rand. Upijam się do nieprzytomności, robię sobie fotki z poetką H. i piszę z tą reżyserką z Warszawy. Koło 4 wracam do domu na piechotę. Zajmuje mi to jakieś 1,5 godziny. Jest zimno i pada śnieg. Przez chwilę czuję się wolny.
Cały grudzień czuję się jak gówno. Wariatka zaszła mi za skórę i nie wiem, co z tym zrobić. Znów za dużo piję i zaczynam palić. Na horyzoncie pojawia się kilka nowych propozycji, nowych możliwości. To był cholernie dobry rok. Agresywny i obfity. Nie mam prawa narzekać, a jednak bardzo chciałbym być teraz gdzie indziej. Znacie to: spalić mosty, złapać oddech, poukładać sobie w głowie. Chciałbym być gdzie indziej, ale nie mogę. W 2023 nie zamierzam zwalniać tempa.
Zobacz także: 72 utwory prozatorskie najzdolniejszych polskich autorów młodego pokolenia.
Victor Ficnerski (1990) — publikował w Wyspie, Fabulariach, EleWatorze, Afroncie, Arteriach, Cegle, Czasie literatury, Ricie Baum. Fragmenty mikropowieści w książkach “Dzieci wolności. Antologia przełomu” i „Przewodnik po zaminowanym terenie 2″. Debiutuje tomikiem “W tym mieście” (Wydawnictwo papierwdole, 2022). Mieszka we Wrocławiu. Więcej: Patronite.pl | Papierwdole
w koncu jakas przyzwoita fota na ktorej nie wygladasz jak psychopata
Hahaha
Kto to jest szlachta, „para K”?
relacja znamienita, brawa za szczerość i odwagę
Dzięki.